Może być nim osoba współczesna, z którą można się spotkać, zobaczyć lub wysłuchać nauk jakie głosi. Może być to również mistrz duchowy tzw. przeszłości – zrealizowany jogin, mędrzec, święty, wydawałoby się fizycznie już nie obecny.
Dzogczen kładzie szczególny nacisk na zrozumienie, a w zasadzie nie tyle zrozumienie ile bezpośrednie doznanie rozróżnienia:
- esencji od formy;
- żywego znaczenia od słów, które je próbują imitować;
- precyzyjnego poznania tego kim naprawdę jesteśmy, umysłu i jego związków z wszystkim innym od warstwy kulturowej, w którą to poznanie jest przyodziane;
- a również tego Kim/Czym jest Guru od osób, które Go/To symbolizują, które są Jego/Tego nośnikiem.
„Wiedza oświeconych nauczycieli, takich jak Budda i Chrystus znajduje się poza ograniczeniami, ale przekazują oni wiedze ludziom, którzy mają swoje ograniczenia i którzy przez to ograniczają wszystko. Dlatego ich zrozumienie nie koresponduje z prawdziwym znaczeniem nauk. Takie jest źródło wszystkich tradycji, szkół i religii. […] Nauczyciele przekazują nauki na wiele różnych sposobów, ponieważ robią to stosownie do kultury, w ramach jakiej przyszło im nauczać”
(Dzogczen Ścieżka Samowyzwolenia, Namkhai Norbu, tom IV, na prawach rękopisu, 1992, s.113).
Uniwersalizujące, transcendentne spojrzenie na funkcjonujące w obrębie kultury postacie religijne skłania do ujrzenia ich w pogłębionej perspektywie. Rozpatrzmy tę perspektywę na przykładzie postaci Jezusa Chrystusa. Jeżeli przyjmiemy, że symbolizuje Ostateczną, Totalną, Wszechmogącą Doskonałość, to jest to równoznaczne z zaakceptowaniem, że nie jest niczym, bezwzględnie niczym ograniczony – to następstwo logiczne.
Skoro jest Wszechmogący to, ma naturalną właściwość przejawiania się w dowolny sposób, tak aby zbawiać (wyzwalać) czujące istoty. Skoro może przejawiać się przez każdego człowieka, nawet ‘zwykłego’ – myślę, że nie jest to sprzeczne z poglądem chrześcijaństwa – to dlaczego nie miałby przejawiać się poprzez uduchowionych ludzi poza chrześcijańskim kręgiem kulturowym. Czemu miałby mieć ograniczenie przejawiania się tylko dla części ludzi, a dla innych nie.
Skoro kultury, uwarunkowania historyczne się różnią (nawet pojedynczy ludzie się różnią) to, czemu miałby mieć ograniczenie przejawiania się tylko, w tym czasie historycznym i tylko dla tej kultury. Wtedy tkwiła by w tym wyraźna sprzeczność.
Rozsądny wniosek jest taki, że może przejawiać się w każdej autentycznej religii opartej na współczuciu i poszanowaniu istot. Dalszy wniosek jest taki, że nie jest ograniczony nawet do postaci historycznej, która żyła ponad 2000 lat temu. Jest ciągle (!) obecny, wtedy, teraz, a nawet wcześniej, niż 2000 lat temu. Ten pogląd, nie jest podzielany przez ortodoksyjny katolicyzm, podobnie jak Budda Siakjamuni, ograniczany jest do historyczności, przez buddyzm hinajany. Natomiast szersza perspektywa, tożsama w buddyzmie mahajany oraz w chrześcijaństwie wewnętrznym (mistyce chrześcijańskiej, wierze uniwersalizującej), pozwala spojrzeć w mniej uwarunkowany sposób.
Mahajana, a tym bardziej wadżrajana zaleca patrzenie na swojego nauczyciela, czy będzie to Jezus, czy Padmasambhava, czy wydawałoby się inny oświecony nauczyciel, jako Źródło obejmujące wszelkich innych nauczycieli. Potrzebna jest nam pewna forma, więc nadajemy nauczycielowi taką lub inną postać. Jednak równolegle ta forma w swej esencji jest wyzwolona, więc wszystko przekracza, nie podlega żadnemu ograniczeniu, obejmuje wszystko. Dopóki zachowana jest uważność i fundamentalne wartości – współczucia i mądrości, dopóty, forma „jest, nie będąc zarazem”. „Jest”, bo musi być, niedoskonałości naszej percepcji jej wymagają. Trzeba obrać kogoś konkretnego, np. Jezusa Chrystusa. „Nie będąc, zarazem”, bo nie jest tylko tym Jezusem, ograniczanym historią. Takie paradoksalne, acz uważam logicznie poprawne rozumienie, rozpuszcza obawy o bałwochwalstwo, które mogą być zasadne z perspektywy kulturowego podejścia do religii i duchowości. Najdziwniejsze jest to, że przyjmowanie transcendentnej perspektywy widzenia i ustosunkowywania się do religii, w pewien frapujący sposób nie musi kłócić się z zewnętrznie prezentowanymi dogmatami tradycji.
Postrzeganie postaci Jezusa Chrystusa pozbawione historyczno-kulturowych uwarunkowań nie niszczy chrześcijańskiej idei Jedynego Zbawiciela, Jedynego Prawdziwego Nauczyciela świata, lecz w swoisty pogłębiony sposób potwierdza ów dogmat.
(Stu Ośmiu Mohikanów)