TEMATYKA STRONY

SYLWETKI I NAUKI SIDDHA JOGINÓW                                OPOWIEŚCI O NIEZWYKŁYCH OSOBACH

NARZĘDZIA JOGICZNE: PRAKTYKI, MEDYTACJE, TECHNIKI           INSPIRUJĄCE WŁASCIWOŚCI, UMIEJĘTNOŚCI I ZDARZENIA

                                                                                                                                                                                                                             

                            

czwartek, 31 maja 2012

Zjawisko ciała tęczowego. Implikacje dla przyszłych badań i religii - Ojciec Francis Tiso




Tłumaczenie nagrania wykładu: "The Raibow Body Phenomenon" with Father Francis Tiso, Implications for Research and Religion, Institute of Noetic Sciences, IONS Library  



Charakterystyka wykładu na stronie IONS Library
 

Prałat Tiso [link do strony domowej ojca Francis Tiso] omawia wnioski z projektu badań sponsorowanych przez IONS, dotyczących rozpatrzenia specyficznego przypadku praktyk buddyzmu tybetańskiego: „Tęczowego Ciała”, prowadzących do rzekomej dematerializacji ciała fizycznego po śmierci.

Data publikacji: 2002

Czas omówienia wniosków z badań: 01:12:40

Tematyka: śmierć, umieranie i transcendencja, duchowość

Słowa kluczowe: życie po śmierci, buddyzm, śmierć, ciało tęczowe


*         *         *




Myślę, że to co powiedział ‘Marlon’*1* brzmi bardzo dobrze i dobrze nawiązuje do [stanowiska] brata Dawida [tłum. mnich benedyktyn, główny nauczyciel duchowy o. Tiso] i Noetic Science.

Mamy sposobność przyjrzeć się zjawisku, które zdaje się być naprawdę weryfikowalne, a zarazem jest nadzwyczajne.

Możemy dyskutować na ten temat, przyjrzeć się temu, przeprowadzić wywiady z ludźmi, porozmawiać z ludźmi, stosującymi  praktyki, które zdają się być bardzo owocne.  

Tego typu niezwykłe zjawisko dotyczy przeżycia po śmierci, które tak naprawdę jest przejawieniem się urzeczywistnienia [tłum. duchowej realizacji, duchowego osiągnięcia].

Okej, tak więc, dzisiejszego wieczoru przyjrzymy się temu. Będę próbował przedstawić kontekst tego zjawiska, prawdopodobnie w taki sposób, w jaki jeszcze nikt tego wcześniej nie czynił. Położę na stolę [tę] książkę jako pewnego rodzaju mandalę, [symbol] tego czym się tutaj zajmujemy, a jest to coś naprawdę dramatycznego.

Myślę, że to ‘Toynbee’ (zapis fonet. ang.) powiedział, że prawdziwym wyzwaniem przyszłości będzie stanięcie na styku chrześcijaństwa i buddyzmu. Nie powiedział tylko – jakiego rodzaju buddyzmu i jakiego rodzaju chrześcijaństwa.




Zatrzęsienie paradygmatem

Dobrze. Niektórzy z Was mogli widzieć ten program o ewolucji na GGBH, w telewizji publicznej. Całe moje myślenie na temat ciała tęczowego zostało poddane wyzwaniu w trakcie oglądania tego pokazu, gdzie Darwin musiał zaprezentować swoje poglądy przed naukowym gremium.

Jeśli widzieliście ten program, to pamiętacie jak oni [ówcześni zacni naukowcy] „dobrze” to przyjęli… jak dramatyzowali i tym podobne.

 





W programie tym pokazano jak Darwin próbował mówić o ewolucji poprzez dobór naturalny przed tymi wszystkimi naukowcami, teologami, i tak dalej, a wtedy ludzie czuli się naprawdę mocno strapieni, zagrożeni [tym co słyszą]. To, co mówił, kategorycznie wstrząsnęło ich dotychczasowym paradygmatem, [przekonaniami].





[Podobnie] obecnie, może się nam wydawać trochę dziwnym mówienie o ewolucji naszej biologicznej jaźni w kategoriach poniżenia nas w pewien sposób… że nasza biologiczna jaźń związana jest z całą resztą [istot] żywych. 

Myślimy o roślinach, zwierzętach, wielorybach, fokach – mamy piękne wybrzeża, lasy. Myślę, że wielu z nas może być przerażonych, że jest tu jakieś pokrewieństwo; że DNA, składające się z układu białek, które mamy od naszych mam jest pokrewne do DNA wszystkich tych istot żywych. Jest coś bardzo mocnego w tym wszystkim, co łączny nas z całą [gamą] życia. A zarazem obdarza nas nowymi powodami, byśmy byli pełni czci dla życia. Nieprawdaż?

Jeszcze przed XIX wiekiem, podążając za wieloma stuleciami myślenia… jeżeli przeczytacie wczesnych ojców Kościoła, o tym jak sprzeciwiali się doktrynie reinkarnacji. Mówili: „ooo, to w takim razie możesz odrodzić się jako zwierzę… a może powrócisz jako roślina lub drzewo lub coś takiego” *2*. Była to przerażająca, degradująca i poniżająca wizja.

Teraz możemy widzieć te powiązania w różnych ujęciach, za co też powinniśmy być wdzięczni Darwinowi. Tak więc, był to ogromnie przełomowy i rozbijający wcześniejszy paradygmat moment w historii myśli zachodniej.

Dalej żyjemy takimi przełomowymi momentami i wydarzeniami.

Myślę, że było to we wczesnych latach 80’tych, gdy poproszono mnie o napisanie eseju na temat oddziaływań ‘Teja de Szarde’ (zapis fonet. pol). W tamtym czasie CW-press publikował [podobne] eseje edytowane przez Geromy Forlynsky. No i te eseje [pokazywały] na jak wielu ludziach odcisnęła swój wpływ teoria ewolucji poprzez dobór naturalny i późniejsze wyniki oparte na odkryciach genetyki, mutacjach, mutagenezie itp. 

Wiecie, jak byłem nastolatkiem to zaczytywałem się w każdym dostępnym artykule na temat mutagenezy [powstawania mutacji], indukcji przy użyciu środków chemicznych, mutacjach, materiałach genetycznych. Było to dla mnie bardzo ważne, samemu przeprowadzałem też eksperymenty w trakcie moich pierwszych kilku lat w szkole średniej. Byłem takim nastoletnim małym inżynierem genetycznym… całkiem niebezpieczne zainteresowanie [w tym wieku] :-) Niemniej jednak to mnie po prostu fascynowało.

To o czym dyskutujemy dzisiejszego wieczoru jest nawet bardziej druzgoczące dla paradygmatu. W chwili obecnej bycie kuzynem sekwoi nie wzbudza już aż tak dużo zamętu. Jednakże stwierdzenie, że na końcu czyjegoś życia jego ciało może się zdematerializować, przekształcić w energetyczną formę światła, rodzi pytanie o wierzenie w coś, o czym [być może] nie jesteśmy jeszcze gotowi usłyszeć.

Zatem przyjrzyjmy się temu razem, w taki kreatywny sposób.



Badania dotyczące zmartwychwstania i ciała tęczowego

Nasze badania dotyczące zmartwychwstania oraz ciała tęczowego nie ograniczają się jedynie do ćwiczeń, studiów w zakresie religioznawstwa porównawczego. 

Opisowe, historyczne, typologiczne, literalnie fenomenologiczne – po prostu zostawmy to, bo wtedy mógłbym położyć tutaj książkę i pójść do domu. Nie dostałbym za to nawet 40, czy 60 dolarów honorarium. Bo to nie jakiś temat na setki tysięcy wydanych egzemplarzy. Nieprawdaż.

Raczej… jeżeli to wszystko co przedstawiamy to prawda, w wiarygodny sposób dająca się duplikować, to będziemy musieli poddać rewizji cały nasz pogląd na ludzki gatunek, jego znaczenie, cel oraz psychosomatyczny potencjał w tym wszechświecie.


Michael Murphy




Sprawia, że prawie tańczymy do rytmu, który został wyznaczony w książce Michaela Murphy: The future of the body *3*. Mam nadzieję, że spotkaliście się z tą książką. 

Interesujące, że uprzejme opowiadanie o implikacjach tych badań nawet zaufanym przyjaciołom [księżom] nie jest dobrze widziane i powoduje konsternacje.

Brat Dawid Steindl-Rast
Pewnego razu pisałem do brata Dawida [Steindl-Rast] *4*, to było na początku tego projektu: „wiesz, że możesz mieć kłopoty poprzez te badania”. 

On zdawał się nie zwracać na to uwagi, [mówiąc]: najwyżej się z tym zderzymy, musimy być ostrożni. Najwyżej damy czadu." :-)

Ewentualność, że inna istota ludzka poza Jezusem może przejawić coś podobnego do zmartwychwstania, w formie ciała świetlistego, które w momencie śmierci pochłania całą materialność zdaje się być raczej potwierdzeniem wiary dla wielu moich przyjaciół, a nie jej zagrożeniem.   

Ostatniego wieczoru byłem w Nowym Jorku – jak już wcześniej mówiłem – uczestniczyłem w spotkaniu poświęconym upamiętnieniu i modlitwie o ukojenie  (ang. healing and remembrance) *5*

Po tym wydarzeniu, gdzie dawałem mowę częściowo inspirowaną mymi badaniami podszedł do mnie mężczyzna, który był pełen entuzjazmu odnośnie tego tematu i rzekł, że ciało tęczowe, ciało świetliste oraz zmartwychwstanie są ze sobą powiązane i być może chodzi o tę samą rzecz, bazującą o te same nauki i praktyki. Co jest ważne dla każdej ludzkiej istoty, która jest zaangażowana duchowo i świadoma faktu śmierci. 

Mówił mi o tym i mówił, o Atlantydzie, Egipcie i tego typu wyobrażalnych sprawach, ale tym co było interesujące, że nie miał żadnych obiekcji, co do tematu. Oprócz mojej mowy, to praktycznie każdy z pozostałych mówców tego wieczoru nawiązywał w taki lub inny sposób do duchowej przemiany, która przekracza codzienny, zwykły sposób myślenia.  Każdy jeden z nich.

Było także interesujące, że spotkanie to zgromadziło razem ludzi, których działalność nastawiona na leczenie, uzdrowienie… wszyscy oni byli zaangażowani w medytację, wizualizację, itp… To co było interesujące, to fakt, że nie byli to ludzie rozreklamowani, jakieś sławne osoby (w tej materii), sławni publikujący. To byli ludzie wykonujący skromnie, po cichu działalność powiązaną z tymi naukami, w wielu rozmaitych sferach społeczeństwa, nawet wśród tych najbardziej odrzuconych i zaniedbanych. 

Ten kościół, w którym byliśmy jest jak gospoda dla bezdomnych. Kościół, który jest jednym z najbardziej znakomitych, pięknych gotyckich kościołów w Nowym Jorku, w swych pokojach, korytarzach wypełniony tymi rozbitymi ludźmi.

Bardzo interesujące i myślę, że ‘Sijato’ (fonet., pol.) dawał nam wszystkim tego typu przesłanie o ukrytych właściwościach, mistycznych właściwościach, przenikliwych właściwościach ciała tęczowego oraz badań, oraz ludzi, którzy to osiągnęli.

Nawet podczas naszych badań w Tybecie Wschodnim, ludzie z którymi spotykaliśmy się to byli ludzie niepodporządkowani chińskiemu rządowi. Ludzie, którzy żyli w małych jaskiniach lub domkach kabinowych i tam robili swoje praktyki, bez rozgłosu, nieznani dla większości, tylko dla małej garstki.

Ok., to właśnie o czymś takim mamy porozmawiać.


 


[tłum. Wraz z praktyką, pustka staje się w coraz mniejszym stopniu koncepcją, na miejsce czego pojawia się empiryczne jej posmakowanie. Następstwem logicznym takiej sytuacji jest rozluźnienie uwarunkowań. Jogin staje się coraz mniej uwarunkowany swoją osobową egzystencją. To, co wcześniej pojawiało się w jego doświadczeniu w zależności od warunków (np. twardość więziennych krat), teraz stopniowo, coraz wyraźniej pojawia się zgodnie z jego wolą.

Gyalwang Drukpa Rinpocze przytacza nie tak dawne zdarzenia z chińskich więzień, w których mimo najsolidniejszych zabezpieczeń nie można było zatrzymać niektórych medytujących jogów (zob. nagranie wykładów: XII Gyalwang Drukpa (2005), Przecinanie zasłon iluzji (wykład publiczny, Wrocław) Wrocław: DRUKPA POLSKA) 

Doświadczenie rzeczywistości jako pustki, czyli iluzorycznej gry nieskończenie wielu przejawień, w następstwie umożliwia (według buddyzmu) zniesienie materialnych ograniczeń – a tym samym przechodzenie przez kraty, ściany, niewyobrażalnie szybkie poruszanie się i wiele innych właściwości. Skoro od strony logicznej koncepcja pustki jest poprawna to, nienaturalną i dziwną niekonsekwencją była by jej praktyczna bezpłodność]

Dobrze, przyjrzyjmy się w skrócie [zjawisku] ciała tęczowego. Potrzeba tutaj pewnego wyjaśnienia. Chciałbym, abyście zrozumieli, ze z buddyjskiego lub bonpo… bo [w nasze badania] zaangażowani byli zarówno buddyści oraz bonpo… jest pewnym, że z ich punktu widzenia ciało tęczowe ma swą własną integralność, będącą rezultatem pewnych praktyk kontemplacyjnych, które my nazywamy psychosomatycznymi – [bo] wiążą się zarówno z umysłem oraz z ciałem.  Powodują zaistnienie określonego procesu zmian oraz implikują przyjęcie określonego poglądu filozoficznegodoktryny pustki, realizacji nietrwałości i uwarunkowań, chodzi o to, że wszystkie rzeczy, rezultaty są uwarunkowane, posiadają przyczyny. To co widzisz nie jest zbudowane z jakiejś metafizycznej i niezmiennej substancji, lecz ciągle się zmienia w powiązaniu z wszystkimi fenomenami [zjawiskami] rzeczywistości.

Ważne, aby pamiętać o tych wszystkich rzeczach. Gdy rozmawiasz z jednym z mistrzów, np. Loponem Tenzinem Namdakiem, to zawsze zaczyna właśnie od tego. 


















Ciało tęczowe jako pewien rodzaj zmartwychwstania

Jednakże, wyłącznie na potrzeby naszej dzisiejszej wieczornej dyskusji sugerowałbym rozpatrywanie ciała tęczowego jako pewnego typu zmartwychwstania. Zaraz powiem dlaczego.

(1)
W pierwszej kolejności, etyczna charakterystyka tych, którzy urzeczywistniają zarówno ciało tęczowe oraz zmartwychwstanie. To są ludzie o najwyższym stopniu etyki, o najwyższym poziomie zaangażowań moralnych i to nie tylko w stosunku do własnego rozwoju duchowego, lecz w nastawieniu na przynoszenie pożytku jak największej liczbie istot, jeżeli nie wszystkim istotom we wszechświecie.

(2)
W niektórych przypadkach faktycznie następuje całkowita dematerializacja. To coś takiego przez co przeszedł Jezus; jak manifestacja ciała świetlistego Swamiego Ramalingam w 1874 roku oraz jeszcze niektórzy inni. We wschodnim Tybecie badaliśmy przypadek kompletnego zdematerializowania się Khenpo Acho.









(3)
Po trzecie, zawsze związane są z tym zjawiska świetlne, widzialne przynajmniej dla niektórych. W niektórych z tych przypadków, o których rozmawiamy światło było w formie tęczy, ale nie takich zwyczajnych półkolistych tęczy, lecz prostych lub niekiedy kwadratowych i wielu innych kształtach. To światło może przybierać wiele różnych kształtów. Zdarza się, że wychodzi ze świątyni lub budynku, w którym nastąpiła śmierć.

(4)
Następnie w wielu z tych przypadków bliskim uczniom ukazywały się przejawienia [nauczyciela, który rozpuścił swoje ciało]. Tak więc, osoba ta nie zniknęła w sensie, w którym nie byłaby już więcej dostępna. Wręcz przeciwnie, wtedy staje się nawet bardziej dostępna. Jednakże wizje te pojawiają się tylko wtedy, gdy osoba, uczeń ma powiązanie z nauczycielem. Nie pojawiają się osobom postronnym. Wszystkie doświadczenia wizyjne następują w obrębie rodziny oraz uczniów [tego, który rozpuścił swoje ciało].

(5)
Dobrze. Następowały również inne incydentalne doświadczenia w postaci odczuwalnych pięknych zapachów, słyszalnej [znikąd] muzyki, delikatnego deszczu, itp. – to w zależności od kręgu kulturowego. Tak więc, przyjrzymy się temu wszystkiemu. 






Nie będę zbyt wiele mówił, co ma miejsce w obrębi tradycji siddhów tamilskich lub w obrębie taoistów. Bo mamy doniesienia z obu tych kultur, ale jeszcze nie badaliśmy ich wystarczająco dobrze.

Będę starał się odpowiedzieć zgodnie z wytycznymi brata Dawida, o tym nad czym pracuje, a szczególnie przyjrzeć się głębiej temu, co przydarzyło się Jezusowi. Chciałbym to nawet rozwinąć do tego, co stało się z całym ruchem jezusowym po około 3-4 wiekach od czasu, gdy sam Jezus zamanifestował zmartwychwstanie. Tak więc, podążmy w tym kierunku.



Formy ciała tęczowego

Khenpo Acho
Przede wszystkim, zdobądźmy klarowne pojęcie [tego czym jest] ciało tęczowe, zgodnie z naszymi źródłami. 

Obserwuje się różne jego formy:

(A)
Jedna z nich to zniknięcie ciała bez żadnych pozostałości *6*, tak jak to było w przypadku Khenpo Acho [tłum. Aqiong Kambu], we wrześniu 1998 [na stoku powyżej klasztoru Lumorap].

Nagraliśmy na taśmę wywiad i relacje trzech naocznych świadków oraz omawialiśmy to zjawisko z kilkoma innymi przyjaciółmi i uczniami Khenpo. Otrzymaliśmy całkiem koherentny obraz tego, co się wydarzyło.

Omawiałem już to wszystko podczas wykładów, które udzielałem na ten temat przez ostatnie lata. Nie chciałbym wam powtarzać wszystkich tych szczegółów. Mogę jednak przesłać te wszystkie [drobiazgowe] materiały, kopie wywiadów tym wszystkim z Was, którzy będą tym bardziej zainteresowani.
















(B)
Kolejną formą [zjawiska] ciała tęczowego jest rozpuszczenie z pozostałościami: włosów i paznokci – np. tak jak przedstawiła to Tsultrim Alione w swojej kolekcji biografii tybetańskich jogiń , nazwanej „Kobiety Mądrości” *7*

W książce tej opowiada historie praktykujących jogiń, głównie z Tybetu wschodniego, które zamanifestowały to zjawisko kurczenia się ciała, aż do pozostawienia jedynie włosów i paznokci.

Również Namkhai Norbu Rinpocze w swoich książkach wspominał tego typu zjawisko.








J.Św. Dilgo Kyentse (po lewej), Tenga Rinpocze (po prawej)
(C)
Istnieje też zjawisko radykalnego skurczenia się ciała, nie tylko tkanki lecz również kości po pewnym czasie od śmierci, tak jak to miało miejsce w przypadku Lamy Thubten z ‘Monali’ (fonet.), które znajduje się na północy Indii. Był on lamą z linii Drikung Kagyu, jednak prawdopodobnie przeszedł przez intensywny trening dzogczen. Umarł kilka lat temu, a jego ciało skurczyło się mniej więcej do tego rozmiaru [tłum. tutaj zapewne o. Francis, pokazał rękoma przybliżony rozmiar skurczonego ciała].


Khyentse Rinpocze z partnerką Khandro Lhamo (w środku)
Dzisiejszego wieczoru jest z nami dwóch świadków podobnego zjawiska skurczenia się ciała J.Św. Dilgo Kyentse, który był lwem pośród ludzi, niedźwiedziem pośród ludzi (ang. lion of the man, bear of the man) *8*

Nie wiem dokładnie jak bardzo skurczyło się jego ciało, ale nie polegało to jedynie na wyschnięciu płynów cielesnych w wyniku używania substancji przygotowujących do kremacji.

Oczywiści przy użyciu soli można się spodziewać, że tkanki wyschną, a poprzez to tkanki kurczą się. Jednakże [w przypadku Rinpocze] skurczyły się również kości.

Tego typu zdarzeniom trudno zaprzeczyć ponieważ mamy żywych świadków. Mamy wystarczającą ilość danych antropologicznych dotyczących ciała tęczowego. Istnieją inne świadectwa. Lama ‘Wangdo’ relacjonował, że pewien amerykański praktykujący dzogczen, który przybył do Tybetu, w czasie śmierci zamanifestował ciało tęczowe.

prof. Dawid Germano
W artykule z 1999 roku Khenpo Tsultrim Lodro i Dawida Germano *9*, profesora Studiów Tybetańskich na Uniwersytecie Virginia znajduje się relacja o realizacji form ciał tęczowego przez kilkoro uczniów Khenpo ‘Jingkpu’.









Mistrz bonpo Lopon Tenzin Namdak wyjaśnia, że istnieją pewne praktyki nazywane Tregczio [tłum. zapisywane również: Trekcho, Trekchöd], które redukują ciało do cząstek atomowych.









Natomiast kolejna seria praktyk nazywana Thogal [tłum. zapisywane również: Thogjal] jest już prawdziwym zjawiskiem świetlnym [mającym miejsce], gdy atomy te rozłożą się do postaci czystego światła. Kilkoro z jego uczniów było świadkami zjawisk tęczowego ciała w Tybecie wschodnim.

Ostatnio, mnich bonpo ‘Rakshi Togden', który zmarł na przełomie stycznia i lutego 2001 roku zamanifestował wszystkie te fenomeny świateł, tęczy, dźwięków, perfumowych zapachów w klasztorze oddalonym od Lhasy o dwa dni drogi.


Chińskie praktyki taoistyczne nakierowane na uzyskiwanie nieśmiertelności wydają się czasami również przejawiać wszystkie te fenomeny, rozpuszczania się i znikania ciała bez oznak rozkładu.

Ciało świetliste miało również miejsce w przypadku Swamiego Ramalingam, tamilskiego siddha-jogina, który zmarł w 1874 roku. Są naoczne świadectwa, które Brytyjczycy mają odnotowane w swoich rejestrach dotyczących całej tej sytuacji Swamiego Ramalingam. On wciąż pojawia się swoim uczniom [w doświadczeniach wizyjnych lub poprzez namacalne zmaterializowanie się].












odciski stóp mnicha Hua Chi w świątyni Tongren
Wnioski z analizy świadectw dotyczących ciała tęczowego
 
Posiadając te wszystkie świadectwa dotyczące rzeczywistości tego zjawiska mamy:





codzienna praktyka co najmniej 1000 pokłonów od 20 lat




(A) 
Fakt paranormalny utrwalony w literaturze w wielu różnych kulturach.

(B) 
Wystarczającą ilość przykładów z ostatnich czasów potwierdzoną przez naocznych świadków, w tym również ludzi Zachodu





70-letni mnich Hua Chi przed świątynią


(C)
Wszystkie relacjonowane przypadki zdają się dotyczyć osób, których duchowa praktyka predysponuje (!) do [zamanifestowania] tego typu zjawiska. Duchowej praktyce towarzyszy wysoka moralność i motywacja. Nie ma doniesień [o przypadkach tęczowego ciała], w których elementy te nie występowałyby.






[tłum. Relacja Reutersa o prostym mnichu Hua Chi - linki: wideo, artykuł. Mnich przez ostatnie 20 lat jako główną swoją praktykę wykonuje "Przyjmowanie Schronienia w Trzech Klejnotach". Jest to pierwsza z pięciu wstępnych praktyk Ngondro wzmiankowanych w tłumaczeniu artykułu: Stadia treningu joginów (ngakpów) według buddyjskiej tradycji tantrycznej (link)

Praktyka angażuje ciało (wykonywanie pokłonów), mowę (mówienie mantry) oraz umysł (utrzymywanie wizualizacji). Motywacją jej wykonywania jest bodhicitta - czyli motywacja przynoszenia pożytku wszystkim istotom oraz dopomożenia im w osiągnięciu oświecenia. W treningu dzogczen, po ukończeniu wszystkich pięciu praktyk wstępnych przechodzi się do dalszych praktyk, doprowadzających do ostatecznego rezultatu - osiągnięcia kompletnego oświecenia i zamanifestowania tęczowego ciała]

(D)
W niektórych przypadkach filozoficznym tłem, w obrębie którego zjawisko to manifestuje się jest generalnie bardzo radykalny punkt widzenia odnośnie zjawisk materialnych. Tak więc to zależy od sposobu w jaki się myśli. Myśli są kluczem.


Uwypuklenie na szczycie czaszki w kształcie tybetańskiej sylaby HUNG (u mnicha wskazanego nieb. półkolem)

Uwypuklenie w kształcie Wadżrapaniego

[tłum. Całkowita dematerializacja ciała występująca w momencie uzyskania tęczowego ciała przez jogina praktykującego dzogczen zdaje się być osiągnięciem bardzo szczególnym i bardzo rzadkim.

Mniej szczególnymi oznakami bądź zapowiedziami powodzenia w duchowej praktyce są pojawiające się na ciele jogina charakterystyczne znamiona.

Uwypuklenie w kształcie Mańdziuśri
Przybierają one m.in. formy kluczowych dla procesu praktyki sylab tybetańskich (np. OM, AH, HUNG). 

Mogą również przyjmować formę yidama (bóstwa medytacyjnego), którego praktyce szczególnie poświęca się jogin (np. Wadżrapaniego, Mańdziuśrego, itp.)]


Znamię na czaszce w kształcie sylaby AH






















 W jaki sposób oni to robią?

Dobrze, … [teraz] w jaki sposób oni to robią i dlaczego?

Poprzez długi i pieczołowicie monitorowany proces treningu kontemplacyjnego uczeń zaznajamia się z iluzoryczną naturą wszelkich zjawisk, czasu. Gdy Tybetańczycy używają terminu „stać się zaznajomionym”, to tak naprawdę pochodzi z sanskryckiego bhagavana i oznacza „przechodzić [wychodzić, przekraczać] wciąż i wciąż poza umysł *10* w trakcie praktyki medytacyjnej.

Tak więc, „stawanie się zaznajomionym” nie oznacza po prostu przejrzenia literatury [tematu] lub jak zazwyczaj mówię to studentom po uzyskaniu dyplomu, już więcej tego nie potrzebujemy, wystarcza nam zrobienie fotokopii :-)

Ci ludzie zaś, oni nie robią fotokopii. Gdy dostaną czterolinijkowy wers, to medytują nad nim przez 45 minut dziennie, możliwe, że przez około 6 miesięcy do roku. Nie ma tutaj mowy o powierzchowności. Praktykujący ma za zadanie wydobyć z tekstu lub tematu medytacyjnego prawdziwe doświadczenie egzystencjalne *11*, a czyni to poprzez ciągle powtarzaną refleksję.

Refleksję, w stanie skoncentrowania i uspokojenia umysłu, a później [puszcza to] poprzez ‘zrelaksowanie’ umysłu w jego naturalnym stanie świadomości. Tak więc, o to [mniej więcej] chodzi mówiąc o „stawaniu się zaznajomionym”.

Dobrze. To wszystko staje się aktualnym doświadczeniem, które wywiera wpływ na materialne właściwości ciała a także na ciało subtelne, tzn. sieć energetyczną, która składa się na obecność żyjącej istoty.

Pełne urzeczywistnienie następuje, gdy wszelkie zjawiska ‘powrócą do swojego źródła’. To kolejny klucz, termin techniczny: ‘powracanie do źródła’.

Jeżeli wszystkie rzeczy powstają z samej ‘pierwotnej świadomości’, okej, wtedy powracanie do pierwotnej świadomości [dotyczy] nie tylko myśli, lecz również każdego produktu tych myśli i spowoduje rozpuszczenie się ciała materialnego.

Ciało może rozpuścić się po śmierci wtedy, gdy jogin lub jogini rozszerzy swoją oświeconą świadomość natury materii i energii na całe ciało.

Dogen Zenji
To bardzo interesujące, bo nawet w Zenie… przypominam sobie jak Dogen Zenji twierdził, że mnich siedzący w zazen w czasie medytacji jest ciałem Buddy.

Bardzo istotna jest czynność zaangażowania się w praktykę, w odpowiedni sposób, tak, aby kanały, przez które przepływa energia i wiatr [tłum. ang. wind, tyb. lung, pol. wiatr – to określenia energii] ustawiły się w tak, że w końcu jest to urzeczywistnione.

To jest naprawdę bardzo ważne, ponieważ z jednej strony rozmawiamy o powtarzaniu… powracaniu do myśli, ale również musimy zdać sobie sprawę, że w pewnym sensie to niema nic do osiągnięcia. Wszystko ma być odkryte, urzeczywistnione.

Tak często używamy słowa ‘urzeczywistniać’, gdy mówimy o tybetańskiej czy indyjskiej religii. ‘Urzeczywistnić’, ‘rozpoznać – to inny sposób, aby to wyrazić. Gdy osoba ‘znajduje się w stanie [oświeconej] świadomości’, to mają miejsce ‘przebłyski rozpoznania’ oraz ‘klarowność rozpoznawania’.



Obraz Jaskinia Milarepy
Nie jest tak prosto to wszystko rozpoznać. Dziś rano, będąc w samolocie tłumaczyłem piękną pieśń Milarepy [tłum: sanskr. doha – spontanicznie powstała pieśń urzeczywistnienia] pochodzącą z jednej z wczesnych i rzadkich biografii Milarepy.

On mówi… wiecie, to wygląda bardzo podobnie… Na przykład: "gdy medytujesz i spoglądasz na swoje myśli w trakcie tej medytacji i jesteś świadomy, że myśli powstają w twojej medytacji, obserwujesz je z pozycji obserwatora". 

To bardzo typowe dla medytacji, prawda? Widzisz te myśli i wiesz, że nie jesteś tymi myślami, że one powstają i odchodzą. Możesz wtedy doświadczyć pewnego przemieszczania się energii w trakcie myśli, a potem to odchodzi. Wtedy pracujesz z oddechem, koncentrujesz się na obiekcie, czymkolwiek by on był. Wielu z Was to wszystko wie.

Co się jednak dzieje, gdy przekraczasz dychotomię podmiotu i przedmiotu. Gdy obserwator i to, co jest obserwowane przemieszcza się w inne miejsce – można powiedzieć, że znajdujące się gdzieś pomiędzy tymi dwoma. Taki interfejs pomiędzy obserwatorem i obiektem obserwacji, podmiotem i przedmiotem. Wtedy podmiot i przedmiot rozpuszcza się i nie zauważasz już więcej tego co się dzieje, lecz po prostu jesteś. Jesteś świadomy.

W tym momencie nie ma nawet potrzeby odwoływać się do siebie samego. To taki rodzaj stanu niedualności.

Tak więc, Milarepa mówi: „Wygląda na to, że gdy bardzo dobrze medytujesz i jesteś bardzo skoncentrowany, to łapiesz [rozpoznajesz] to. Jednakże, niekoniecznie jest tak, że to łapiesz”.

Chagdud Gompa, Tybet Wschodni
Trzeba podjąć kolejny krok w kierunku czegoś bardzo subtelnego. Jest taka piękna modlitwa, którą w ostatni weekend używał guru w Chagdud gompie. Mówi ona [właśnie] o tej przestrzeni pomiędzy podmiotem i obiektem, która jest czystym światłem. Czystym światłem niedualnej świadomości.

Jeżeli zdołasz to egzystencjalnie urzeczywistnić to zbliżysz się do tęczowego ciała. No to w droge :-)

Warto mieć to na uwadze. Bardzo interesujące są te subtelności. Rozmawiamy tutaj o rzeczach subtelnych, dotyczących energii i umysłu. Jednak zajmuje to dużo czasu, regularnej praktyki, aby łatwo to wszystko pojmować. Gdy siedzisz na swojej poduszce medytacyjnej, to powinieneś pamiętać o tym wszystkim, tak aby poprzez prace z systemem energetycznym przeniknęło to całe twe ciało. Oczywiście chodzi też o coś więcej.

Gdy spojrzymy na poglądy wczesnych chrześcijan na temat zmartwychwstania, to będzie tam o tym ciele [fizycznym], ale też o czymś większym, o psychice, części mentalnej. Na tym jednak nie koniec, bo jest coś jeszcze większego, część numinotyczna lub duchowa.

Tak więc, wszystkie te rzeczy w procesie zmartwychwstawania, jedna po drugiej łączą się w jedną całość. Dobrze, ale nie odchodźmy za daleko od ciała tęczowego.

Nie ma to nic wspólnego z myślami, które konstytuują zwykły umysł. Naturą myśli jest po prostu powstawanie i zanikanie. Myśli nigdzie nie odchodzą. Natury myśli nie można skonkretyzować. Rzeczy materialne to tylko przejawienia, gęsta forma przyczyn i uwarunkowań zakorzenionych w myślach.

Przede wszystkim myśli: pożądania [przywiązania], awersji [gniewu] i ignorancji [głupoty] tworzą nawykowe pomieszanie

Śmiejące się oblicza: przywiązania, gniewu i głupoty
Śmiejące się oblicza: dumy i zazdrości

Po śmierci, zarówno medytującym oraz niemedytującym pojawia się okres nieświadomości, który trwa nie dłużej niż 3 dni, ale może też być bardzo krótki. Medytujący są w stanie pracować z tymi uwarunkowaniami. Inni zaś nie mają takiej zdolności.

Przynajmniej wykształcenie w sobie nawyku [zdolności] do bycia świadkiem, obserwatorem zjawisk mentalnych [które zachodzą nieustannie we własnym umyśle] jest korzystne [w tym pośmiertnym stanie].

Po tym okresie stanu tak jakby nieświadomości pojawiają się światła i kolory. Niemedytujący mają wtedy tendencje do powracania do wzorców widzenia tego jako coś realnego i znaczącego.

Wkrótce potem wszelkie te nawyki prowadzą do powrotu do naszego normalnego, sfabrykowanego, konceptualnego sposobu definiowania rzeczywistości i [w wyniku czego] następują ponowne narodziny.

W tradycji tybetańskiej mówi się, że proces ten trwa siedem tygodni. Oni mówią, że nie trwa to dłużej niż siedem tygodni. Możesz jednak odrodzić się podczas jednego z kilku etapów [całego tego] procesu, więc czasami może to nastąpić wcześniej.

Podczas praktyki medytacyjnej w systemie dzogczen rzeczy stają się coraz bardziej subtelne i nawet solidne obiekty [ciała stałe] powracają do źródła, [a następnie] przejawiają się jako esencja wszelkich dynamicznych zjawisk, czyli światło.

Różne kolory korespondują z pięcioma elementami: przestrzeni, wiatru, wody, ognia i ziemi, które powinny być traktowane jako wymiary energetyczne.

Używa się odosobnienia w ciemnościach, które jest bardzo ważną praktyką [w dzogczen]. Zaraz się do tego odwołam.

Odosobnienie to odbywa się w całkowitej ciemności i dlatego trzeba wtedy poradzić sobie ze wzniesieniem sposobu postrzegania kontinuum własnego ciała i umysłu w środowisku, w którym nie ma punktu zaczepienia *12* do tego, co widzisz, jak wysoki jesteś [itp.]


Aby wziąć jakąś rzecz w tym pokoju, której mógłbyś [akurat] potrzebować, to musisz poszerzyć swój umysł. Musisz polegać na swoim ciele w zupełnie inny sposób [niż zazwyczaj, gdy widzisz to, co bierzesz]. Co jeszcze ważniejsze, to musisz uporać się z błyskami światła, wizjami, [które po pewnym czasie zaczną się pojawiać].

W tych okolicznościach musisz poradzić sobie ze zjawiskami świetlnymi i zjawiskami wizyjnymi, halucynacjami. Rozumiecie, wtedy osoba [podejmująca takie odosobnienie] może być zdezorientowana, szczególnie jak trwa to 3, 4, a może 40 dni.

To zdezorientowanie ze względu na pojawiające się w tych okolicznościach fenomeny wizyjne, zasadniczo zmusza cię, abyś reorientował [zmienił sposób postrzegania] samego siebie.

Do takiego odosobnienia trzeba być wcześniej przygotowanym, a gdy już się je podejmuje, to pomaga ono ustabilizować doświadczenia śnienia, doświadczenia wizyjne, halucynacje i [własne] projekcje *13*

Tak więc, tego typu praktyka stabilizuje nasze zrozumienie wszelkich zjawisk jako projekcji umysłu. To przestaje być już poglądem filozoficznym, a staje się jego aktualizacją [!!!]

Nawet to, co nazywamy umysłem jest projekcją pierwotnej świadomości, a można zacząć to odkrywać poprzez te praktyki.



Bodhicitta, umysł oświecenia, przebudzone serce, współczucie

Naszą motywacją do tych praktyk – [mających na celu] osiągnięcie oświecenia, [stanu] wolnego od przywiązania, awersji, zazdrości, ignorancji i pomieszania – jest współczucie.


Bez: stabilnego urzeczywistnienia – tzn. [osiągnięcia stanu] trwałej, kontemplatywnej świadomości,
bez podmiotu-przedmiotu; [stanu] niedualnej świadomość, [wykraczającej] poza obserwującą jaźnią
większości zwyczajnych praktyk medytacyjnych [oraz] nasze próby pomagania innym są, co najwyżej tymczasowe.

Natomiast zrealizowanie prawdziwej natury umysłu pozwala prawdziwie pomagać zarówno sobie jak i innym poprzez trwałą korzyść oświecenia. Gdy jesteś oświecony, to autentycznie wiesz co robić. [Potrafisz] dotrzeć do samego sedna każdej kwestii. *14* Poza tym wszystko co robisz dla innej osoby [w ten lub inny sposób] będzie prowadzić ją do oświecenia.

Tak więc, to nie jest po prostu „postawienie filiżanki kawy” przed tą osobą, lecz dopomożenie jej w skupieniu się na tej „filiżance” i nauczeniu się wdzięczności, współczucia, poprzez co osoba ta może przekazać to dalej innym.

Zawsze jest tutaj [podczas pomagania] choćby mały krok na przód w kierunku pełnego oświecenia. Pomoc, którą oświecona osoba powinna obdarzać osobę znajdującą się wciąż w stanie pomieszania, tak, aby zmniejszyć to pomieszanie.

Taka jest właśnie motywacja osób angażujących się w trening i praktyki tęczowego ciała.


Moglibyśmy tak o tym rozprawiać miesiąc po miesiącu, potem zaangażować się w praktykę, lecz nie mamy tyle czasu. Mamy jeszcze tylko 45 minut :-), co samo w sobie jest już dzisiejszego wieczoru ogromnym cudem :-).

‘Sijano’ (fonet. pol.) powiedziałby: „oo rak, to łatwizna, możemy wyleczyć to w mgnieniu oka” :-) :-) … Czy nie robię przypadkiem zamieszania :-) ? Nie jest aż tak źle :-) ?

Okej, idźmy dalej.

 
Chrześcijańskie przykłady zjawisk wniebowstąpienia, wzniesienia

W dzisiejszych czasach mamy zgromadzone wiele silnych przekonań z wielu innych kultur [na całym] świecie, takich jak… przede wszystkim, przekonanie o tym, że zmartwychwstanie Jezusa jest wybitną demonstracja jego boskości, Jego zbawczej mocy, itp.

Zarówno w judaizmie oraz w chrześcijaństwie wymienia się inne osoby, które opuściły ten świat, swoje ciało w pewien mistyczny sposób – takie jak np. Izajasz, który według literatury apokryfów jest również wielkim przewodnikiem do sfer niebiańskich.







Również [prorok] Eliasz , który został wysłany w ognistym rydwanie, rydwanie ze światła, co jest aluzją do pewnego rodzaju mistycznych praktyk, później nazywanych kabałą lub merkabą, mistycyzmem merkaby. To kolejny interesujący temat, o którym rozmawialiśmy zeszłej nocy w kościele.







Niewykluczone, że również Mojżesz. Nikt nigdy nie odnalazł ciała Mojżesza. W literaturze apokryfów jest powiedziane, ze wstąpił do nieba. Można również przywołać epizod transfiguracji, kiedy Jezus rozmawia z Mojżeszem i Eliaszem.Tak więc Eliasz wzniósł się do nieba, a według wierzeń wczesnych chrześcijan uczynił to również i Mojżesz.

Maria Dziewica. Ze wszystkich reliktów w chrześcijaństwie nikt nigdy nie wskazał reliktów Maryi Dziewicy. Od bardzo wczesnego okresu są wskazania, że z ciałem Marii stało się coś mistycznego. Możecie sobie myśleć, że ze względu na rozprzestrzenianie się reliktów, ktoś przecież powinien na coś wskazać, ale nigdy nikt tak nie uczynił.






Niektórzy ludzi wskazywali również na Jana Chrzciciela. Jednakże istnieje wiele reliktów, które wiążą się z Janem Chrzcicielem. Niedawno papież wizytował pewne miejsce, myślę, że było to w Damaszku , gdzie znajduje się czaszka Jana Chrzciciela. Myślę.. sam gdzieś [indziej jeszcze] widziałem czaszkę Jana Chrzciciela :-), tak więc wzniesienie się Jana Chrzciciela nie jest zbyt szeroko potwierdzone.

Niemniej jednak mamy Izajasza, Eliasza, Mojżesza i Maryję.













Zaratusztra
Zaratusztrianizm

Kolejna wyobrażenie pochodzi z myśli zaratusztrianizmu [tłum. inaczej zoroastryzm], [kontynuowane później] w judaizmie, chrześcijaństwie i islamie. To idea, że człowiek naprawdę może zmartwychwstać, ale dopiero w Dniu Ostatecznym. Nawiasem mówiąc jest to idea wywodząca się z zaratusztrianizmu. Pochodzi nawet z czasów z przed Zaratusztry, który żył 1400 lat lub 700 lat przed Chrystusem – jak dotąd opinie są podzielone [co do dokładnego okresu jego życia].

Zaratusztra [tłum. inaczej Zoroaster] odziedziczył tę idee od pre-zaratusztriańskich tradycji Iranu, wierzenie według którego nie możesz cieszyć się Niebem, jeśli nie będziesz miał swego pełnego ciała.

Światy niebiańskie
Wierzyli oni, że otrzymasz ponownie swe ciało, gdy przed śmiercią będziesz postępował w prawy sposób. Było to przeszczepienie tego, co Hindusi nazywają Swarga *15*, niebo. Tak więc masz swoje ciało i możesz cieszyć się niebem.

Zaratusztra stwierdził, że to nie [do końca] tak, bo istnieje okres, w którym nie będziesz miał swego ciała, a dopiero w Dniu Ostatecznym zostanie ono wskrzeszone w kontekście bitwy pomiędzy Dobrem i Złem.







Odwieczne siłowanie się Dobra i Zła


Owo przekonanie Zaratusztry jest kluczową cechą jego proroczej wizji Dobra i Zła. Ludzie żyją w świecie, w którym jest zarówno Dobro i Zło. [Jednak] w przyszłości nadejdzie czas, w którym ludzie będą musieli opowiedzieć się po jednej ze stron. Lepiej by byli etycznie przygotowani do wyboru właściwej strony w trakcie obecnego życia [w tym świecie]. W czasach ostatecznych nastąpi wielka bitwa. Przybędzie wtedy narodzony z dziewicy zbawiciel, który poprowadzi siły światła do walki z siłami ciemności. Siły światła ostatecznie wygrają.

Wpółczesna grafika: Upadły zaratusztriański anioł
Przekonanie to miało ogromny wpływ na judaizm w okresie sprzed wygnania z Babilonu, w VI wieku przed Chrystusem, a następnie oczywiście zaczęło wpływać na Chrześcijaństwo. Jest to bardzo mocno wyartykułowane w 5-tym i 6-tym rozdziale Ewangelii Jana, gdy Jezus mówi o tym, że: już macie życie wiekuiste, jeśli tylko w to uwierzycie, to wskrzeszę was w dniu ostatecznym. Oczywiście dobrze jest również znane, że Jezus narodził się z Marii Dziewicy. To pochodzi z tego proroctwa, jest zbawicielem narodzonym z dziewicy.



We wczesnym chrześcijaństwie istnieje dużo oddźwięków przekonań zaratusztrianizmu. Dobro i zło, światło i ciemność. Tak wiele z tych obrazów jest ogromnie silnych. Są one również niezmiernie obecne w Qumran, w zwojach znad Morza Martwego. Zwoje znad Morza Martwego zawierają bardzo wiele odwołań do tych rzeczy.

Tak więc, mamy takiego typu świat, który wywodzi się z perskiej rasy zachodniej cywilizacji a następnie wywiera również wpływ na islam. Wszystkie te wielkie monoteistyczne religie w pewien sposób podążają za tą religią dwóch bogów, dwóch bogów zaratusztrianizmu. 

Tak więc, ci dwaj [bogowie] byliby trochę przyćmieni myślą, że gdzieś tam we wschodnim Tybecie istnieją ludzie, którzy nie mając żadnego widocznego udziału w tym dziedzictwie, robią to, o czym my tu rozmawiamy :-) :-) [śmiech na sali]

Może to zasmucić kilka osób … No dobrze… :-) :)

Okej, przynajmniej możemy wskazać, że może istnieje jakieś powiązanie i to jest właśnie staram się wyrazić.



Z naukowego, materialistycznego punktu widzenia

Z naukowego, materialistycznego punktu widzenia, każde twierdzenie o przeżyciu pośmiertnym, zmartwychwstawaniu ciała, ciele tęczowym lub świetlistym dosłownie jest [jedynie] ekspresją ludzkiej psychologicznej potrzeby pogodzenia się ze śmiercią, [co przyjmuje] formę kulturową bądź symboliczną.

Formy te nie powinny być interpretowane literalnie, [ponieważ] śmierć jest ostateczna, a świadomość nie może funkcjonować, [egzystować] bez żyjącego, biologicznego lub ewentualnie cybernetycznego organizmu.

Badania [naukowe] obierają kierunek na zaprzeczanie [możliwości] istnienia jakiejkolwiek niematerialnej podstawy dla wszelakich zjawisk psychologicznych.

Mój profesor filozofii religii, z Uniwersytetu Columbia Wayne Proudfoot [tłum :-) w przekładzie: ‘Dumna Stopa’, iście indiańskie nazwisko] napisał książkę, w której zaprzecza istnieniu tego typu doświadczeń. Gdyż – jak zapewnia – przy użyciu sztucznych środków można wywołać dowolne znane mistyczne doświadczenie.



Jeżeli czytaliście książkę Haywarda, prezentującą konwersacje z Dalai Lamą na temat świadomości i badań świadomości *16*, to wiecie, że sam Dalai Lama stawiał tego typu pytania: jak możemy przekonać tych radykalnych materialistów, że jednak istnieje inny wymiar ponad tym wszystkim. Niekoniecznie w opozycji do materii, ale w sensie, że oprócz materii istnieje jeszcze wymiar niematerialny.















Historyczne podłoże wpływu zaratusztranizmu na judaizm

Dobrze.

To wszystko prowadzi nas do zagadnienia zmartwychwstania. Mam nadzieję, że duch brata Dawida będzie towarzyszył nam tego wieczoru.

Mówiliśmy trochę o zaratusztranizmie, judaizmie, w których zawarty jest kluczowy element dotyczący zmartwychwstania, wniebowstąpienia, wzniesienia [duszy].

Zmartwychwstanie to oczywiście powrót do życia po tym jak było się martwym. Wniebowstąpienie i wniesienie to… O wniebowstąpieniu (ang. ascension) – teologicznie rzecz ujmując – mówimy zasadniczo w odniesieniu do Chrystusa. To techniczny termin teologiczny wskazujący na wzniesienie się Chrystusa do Nieba. Wzniesienie, wniebowzięcie (ang. assumption) zaś dotyczy każdego innego, podniesienia tej osoby do sfer niebiańskich. To również techniczny gloryfikujący termin teologiczny.

Nie wiem dlaczego to konkretne pokrewieństwo [judaizmu i zaratusztrianizmu] *17* choć jest oczywiste, to [równolegle] jest dla wszystkich tak kontrowersyjne. Niektórzy ludzie mówią: to nie możliwe. Myślę, że dobrze znane jest im słowo ‘Persja’ (ang. Persia), hmm, to jest angielskie słowo, ale ‘Parthia’, czyli inne słowo używane do opisywania Iranu.

Iran pochodzi od tego samego słowa co Airowie, indyjskie słowo na ‘szlachetnych’, ‘świętych’ [sanskr. arya]. Słowo ‘Parsowie’ wciąż jest używane w odniesieniu do zaratusztriańskiej społeczności w Indiach, szczególnie w okolicach Bombaju.

Jeżeli dźwięk (ang.) ‘ph’ (pol. wymawiane ‘f’) będziemy wymawiać z przydechem, np. mówimy faryzeusze (ang. pharisees), wypowiadając ‘f’ jak greckie ‘phi’(fi) [gr. Φ], a prawdopodobnie w rzeczywistości było to [wymawiane] jak ‘p’z przydechem, czyli pharisees [tłum. ojciec Tiso zamiast ‘f’ wymawia dźwięk ‘p’, czyli przekładając na polski wymowa słowa ‘faryzeusze’ brzmiałaby jako: ‘paryzeusze’].

Wygnanie Żydów do Babilonu, 587 p.n.e
Tak więc, byli to Żydzi, którzy zdawali sobie sprawę z tych zaratusztriańskich idei w okresie po babilońskim wygnaniu z [Królestwa] Judy. Mówimy tutaj o okresie połowy VI wieku, kiedy miało miejsce to wygnanie [tłum. 587 - 539 p.n.e. ]. Wygnanie zakończyło się ze względu na podbój Babilonii przez Persów. Widzicie.








Imperium Perskie, 500 p.n.e.

Tak więc, wywarło to bardzo pozytywny efekt na samoświadomości żydowską i na samą egzystencje ludu żydowskiego, bo byli oni przekonani o tym, że Bóg poprzez Imperium Perskie w jakiś sposób zaingerował w ich historię. Wraz z tym przekonaniem otworzyli się na niektóre perskie idee, a idea zmartwychwstania była właśnie jedną z tego typu [zaadoptowanych idei].

W 37 rozdziale Ezechiela możecie zobaczyć te słynne wyschłe kości *18*, to aluzja do tego interesującego zmartwychwstania z tamtego okresu. W wielu innych miejscach u Izajasza również napotkamy tego typu aluzje.

Było przeprowadzonych wiele badań na ten temat. Niektórzy ludzie [uczeni] używali pewnej nie najlepszej metody badawczej, bo przyglądali się samemu słowu zmartwychwstanie (ang. resurection). Nie mogli tam niczego znaleźć, więc w to nie uwierzyli.

Ale jeżeli… zaraz znajdę parę przykładów… To fragment z Izajasza, gdzie on wprost mówi o zmartwychwstaniu bez używania tego słowa. Jest dużo na to przykładów, trzeba tylko zacząć czytać tekst. [O. Tiso trochę parodiuje, akcentując głosem]: Nie można poprzestawać na samym indeksie [spisie terminów] [ :-):-), śmiech na sali].

O.. tutaj to mamy [pewnie równolegle wertował Biblie]… :-)… Mój profesor Alex ‘Waym’ [fonet.] z [Uniwersytetu] Columbia mawiał [o. Tiso znowu parodiuje, głos swojego profesora]: „On nie może ciągle patrzeć tylko w indeks” [chyba skutecznie, bo gromki śmiech na sali]. Skorowidz, prawda… mówi wszystko na temat jakże złych przekładów z sanskrytu i tybetańskiego.

To jest z Izajasza 26,19 : „Ożyją Twoi umarli, zmartwychwstaną ich trupy, obudzą się i krzykną z radości spoczywający w prochu, bo rosa Twoja jest rosą światłości, a ziemia wyda cienie zmarłych” [przekł. pol. z Biblii Tysiąclecia]. Nawet ten termin ‘rosa’ (ang. dew) użyty jest jakby był zasadą najwyższej wagi, i jest ona świetlista. Znowu jest to aluzja do światła

Tak więc, rzeczy te były obecne w myśli żydowskiej w tym bardzo ważny okresie czasu.

Prawdopodobnie to, co najczęściej określamy pismami hebrajskimi [Biblią Hebrajską, Starym Testamentem] były zredagowane właśnie w tym okresie.

prowincja Isernia
Gdy wracam do Włoch, to często mówię swoim ludziom, że populacja Iserni [tłum. miejscowość w prowincji Isernia] wynosi około 28 tysięcy a na prowincji jest jakieś 60 tysięcy. Mówię wtedy: to jest mniej więcej rozmiar Judy w czasie, gdy pisana była Biblii. Następnie dodaje: nie zniechęcajcie się :-) :-) [śmiech na sali]

Jeżeli oni potrafili, to i wy także możecie zrobić coś wspaniałego :-) :-).

No wiecie, że coś tak wspaniałego, co przez te wszystkie wieki wywarło tak ogromny wpływ, było dziełem małej grupy ludzi. Grupy, która była uciemiężona, spustoszona i wszystko inne.

Skoro tak, to przecież oni też mogą wnieść dla świata swój własny wkład. Zazwyczaj nie są o tym przekonani. Ja jednak uważam, że mimo to mogą sporo zaoferować.

Okej, Jezus – podążając za wszystkimi tymi tradycjami – mówi ludziom, że powstanie z martwych. Nie wiadomo dokładnie, co przez to rozumieć, nawet jeśli mówi w ten sposób.

Jednakże, Nowy Testament, który oczywiście wszyscy znamy jest dokumentem odzwierciedlającym, co Jezus wypowiedział i co uczynił. Jest to próba przedstawienia go jako zbawiciela świata. Jest to teologiczny dokument wprowadzający w sposoby interpretacji tego, co Jezus mówił według zainteresowań różnych gałęzi [odmian] chrześcijaństwa, które zaczynały wyłaniać się z tego obszaru w I wieku.

Dobrze.

To co możemy zacytować z 6-tego rozdziału Jana na temat zmartwychwstania … zasadniczo to cytujemy słowa Jezusa, które on sam wypowiedział lub cytujemy teologiczne refleksje na temat tego, co powiedział i co zrobił. Tak naprawdę to trudno powiedzieć. Bardzo trudno powiedzieć.

Istnieje wiele interesujących przekładów z greki ponownie na aramejski. Próby określenia tego, co Jezus mógł powiedział po aramejsku… Któż jednak może stwierdzić, że Jezus nie mógł powiedzieć czegoś po grecku?

Myślę, że jego greka mogła zawierać w sobie hebrajski i aramejski sposób konstruowania zdań, nie ma żadnych wątpliwości, co do tego.

Mam jednak przeczucie, że w części północnego Izraela, gdzie przebywał, musiał robić interesy z ludźmi, którzy mówili po grecku. I jeżeli powrócimy do innych naszych map to zobaczymy, że na całym obszarze od Indii aż dotąd [o. Tiso pewnie pokazuje miejsce na mapie], a nawet aż do Egiptu posługiwano się aramejskim i greckim jako lingua franca [język mieszany].

Asioka; edykty w grece i aramejskim (Muzeum w Kabulu)
Wiecie, że w III w przed Chrystusem Asioka na terenie obecnego Pakistanu ogłaszał inskrypcje po grecku i po aramejsku.

Imperium Maurjów za panowania Asioki (ur. 304, zm. 232 p.n.e.)
Był on wielkim buddyjskim królem. Wielką postacią, która zjednoczyła Indie. Pisał po grecku i aramejsku na temat cenności Dharmy [tłum. w tym znaczeniu: nauki Buddy]. Używał greki i aramejskiego mówiąc o Dharmie.

Tak więc, rozumiecie, że tendencja do myślenia typu: o tutaj są Indie, a tutaj Persja, tutaj Żydzi i oni nigdy nie słyszeli, co działo się u Egipcjan; nie wiedzieli jak rozwijała się ich filozofia skoro kontaktowali się z tymi wszystkimi ludźmi.

To przecież jedna wielka wspólna rodzina myśli, kultury, planowania, interakcji. Ich języki były współdzielone. W takim właśnie świecie przebywał Jezus.

W tym trudnym i ważnym czasie, gdy Rzym nie tylko brał we władanie i uciemiężał… wszyscy lubią dyskutować na temat rzymskich ciemiężców, ale przecież istnieje też aspekt Paxu Romana.

Andhra Pradesh
Wzajemne interakcje ludzi na świecie są za tym by nikt nie mógł dokonać inwazji. Widzicie. Handel rzymski w Indiach był tak wielki, że zbudowali miasto rzymskie gdzieś w południowo wschodnim rogu Andhra Pradesh. Są tam ruiny wielkiego miasta rzymskiego.

To wszystko pokazuje nam, że to jedna rodzina, jedna wielka rodzina. Bardzo trudno jest nam to sobie wyobrazić. Możemy przelecieć około 10 000 km w 2,5 dnia, tak więc trudno nam sobie wyobrazić, jak w czasach bez samolotów można było utrzymywać takie wzajemne kontakty. A jednak one miały miejsce.









Całun Turyński

W takim razie, co stało się z Jezusem? No więc, to wszystko prowadzi nas do całunu. Naprawdę musimy poszerzyć tutaj nasze granice.

Dobrze. Wiecie czym jest Całun Turyński?. To przedmiot godny dużej uwagi. W jednej z naszych dyskusji Brat Dawid dosłownie skarżył się, że uczeni w Piśmie Świętym nie są skłonni zająć się implikacjami tego przedmiotu.

A każdy kto to przestudiował powie wam, że niemożliwe jest jakoby w Średniowieczu ktokolwiek mógłby stworzyć[upozorować] coś takiego. Któż mógłby sobie na to pozwolić? Jeżeli kogoś w średniowieczu byłoby stać na relikwie, to znalazłby jakieś szczątki zwierzęcia, wypreparował i mógłby twierdzić: znalazłem część ze skrzydła Anioła Gabriela. Mógłby to sprzedać za kilka florenów.

Ludzi łatwo można było wprowadzić w błąd w kwestii relikwii. Bardzo łatwo mogłeś oszukać ludzi, że posiadasz całun Jezusa, który znalazłeś bóg wie gdzie. Można było użyć wielu metod, które w prosty sposób pozwalały oszukać ludzi.

Po cóż więc zadawać sobie tak dużo trudu, by stworzyć wizerunek, który jest tak niewiarygodnie szczegółowy i posiada tak wiele szczegółów, o których nikt w Średniowieczu nie mógł wiedzieć, takich jak: kształt rzymskiego… ‘flidzelum’ (fonet., pol.). No wiecie, zakończenie biczowe [chip-ends], w kształcie hantla, coś w tym stylu. … gwóźdź w połowie nadgarstka…. I nieskończona ilość innych szczegółów, które typowo w chrześcijańskiej ikonografii nie były przedstawiane

A co bardziej zadziwiające, to, że wszystko to jest zaplanowane - tzn.. gdyby to było faktycznie oszustwo - pasuje do odzwierciedlenia kształtu ciała, trójwymiarowego kształtu! Nikt, nawet najwięksi mistrzowie perspektywy szczytowego okresu renesansu nie byliby do tego zdolni.

Caravaggio
No może, może ktoś taki jak Caravaggio. Ale przecież ten [całun, zgodnie z górną granicą datowania] jest dużo starszy. Nikt w XII wieku nie malował obrazów w ten sposób.

Oczywiście jest pewna znikoma szansa, że istniał jakiś ignorowany przez wszystkich geniusz, który byłby zdolny coś takiego zrobić. Jednakże [pojawia się kolejne ale], nie ma tam żadnych barwników. Nie ma pigmentu. [A zamiast tego], to jakiś rodzaj deformacji włókien tkaniny [całunu]. A cokolwiek było najbliżej ciała jest najbardziej wypalone. Okej.

Wygląda na to, że coś o ogromnej ilości energii eksponowanej przez bardzo krótki moment czasu w jakiś sposób dotknęło tę tkaninę, tak, że rozjaśnienie się ciała wypaliło-naświetliło na jasno i ciemno powierzchnię całunu. A te części, które najbardziej zachodzą na siebie są najmniej wypalone.

Dlatego właśnie w 1898, gdy [zrobiono pierwsze zdjęcie i] uzyskano pierwszy negatyw całunu stwierdzono, że negatyw ten wygląda bardziej jak prawdziwa osoba niż obraz pozytywu na tkaninie. To dlatego, że uwypuklenia na negatywie były białe, co sprawia, że bardziej wygląda na normalną twarz. Później były kolejne badania.

W każdym razie brat Dawid i ja sam jesteśmy oboje przekonani, że to jest bardzo ważna część naszych badań poświęconych ciału tęczowemu.

Ian Wilson
Całun stanowi dokumentem, który jest wysoce wiarygodny, wysoce prawdopodobny, datowany radioizotopem węgla C14 … Ian Wilson w swojej książce „Całun i krew” omawia teorie, że całun był trzymany za krawędzie przez kanoników kościoła, w którym był przetrzymywany.

Kiedykolwiek eksponowali go, to trzymali go za krawędzie. Wtedy pot i tłuszcz z ich rąk przedostawał się na krawędzie tkaniny. W takiej sytuacji metoda węgla C14 wykazywała właśnie pot i tłuszcz z XIII wieku a nie tkaninę pochodzącą z I wieku.

To nie taka prosta sprawa pracować ze starymi materiałami. Chcę abyście zauważyli, że te dwie rzeczy są połączone.

W Tybecie wykonujemy pracę antropologiczną poprzez wywiady z ludźmi, obserwowanie zjawisk, zbieranie danych poprzez badanie tekstów oraz słuchanie, obserwacje, wywiad, sprawdzenia, współpracę z mnichami, rozmowy z osobami. W kwestii całunu również mamy do czynienia z dokumentem, który jest bardzo intensywnie poddawany badaniom naukowym.

Wszystkie te rzeczy są prawdopodobne, logiczne i koherentne. Dlatego powinny być poddawane badaniom podobnie jak całun. Powinny być dostępne jako obiekt archeologiczny.

Jako obiekt archeologiczny muszą być jednym z najbardziej zdumiewających rzeczy jakie w ogóle istnieją. Z tego co wiem, to nie ma na świecie nic co dałoby się z tym porównać. Wielokrotnie pytałem przedstawicieli bonpo i tybetańskiej wadżrajany: czy którykolwiek z tych ludzi, którzy zrealizowali ciało tęczowe zostawił wizerunek na ubiorze?

XVI Karmapa odciska dłonie na tylnej stronie thanki
A to dlatego bo Tybetańczycy nawet posiadają tradycję zostawiania przez mistrzów odcisków dłoni lub stóp przy użyciu barwników lub wody. Odciskają je [np.] na tkaninie i jest to dla uczniów pewnego rodzaju znakiem [tłum. obiektem przypominającym o] obecności lamy, guru.

Ciekawe więc, czy podczas manifestacji ciała tęczowego też dzieje się coś podobnego. Wydaje się jednak, że jak na razie nie.

Nawet w przypadku Khenpo Acho. W tym okresie siedmiu dni po jego śmierci [tłum. gdy ciało się kurczyło i znikło], to oni podkreślali, że na ubraniu nie pozostał żaden nawet pojedynczy znak. Nie było żadnego śladu.

Tak więc, istnieją tutaj istotne różnice. A do tego, to jeszcze [w przypadku całunu] mamy do czynienia z krwią. Tak dokładnie, są to ślady hemoglobiny i ludzkiej surowicy. Ciekawe więc, że cokolwiek pociąga za sobą zmartwychwstanie, to również pozwala ujść tym substancjom [odkrytym na tkaninie].

Dobrze. Prawdopodobnie czas nas już pogania i musimy przyspieszyć, a to sprawa na co najmniej kilka książek :-):-) Pomyślcie o tym :-)



Doniosłość żywego, nieprzerwanego przekazu praktyk duchowych

Pozwólcie, że opowiem teraz, co działo się ze zmartwychwstaniem w mistycyzmie chrześcijańskim, a potem będziemy mogli przejść do konkluzji. Zasadniczo… przejdę przez to skrótowo, a później będzie czas na pytania.

Jeśli ograniczymy się tylko do tekstów Nowego Testamentu, to za daleko się nie posuniemy. Większość ludzi wie, że gdy czytasz Nowy Testament, to zastanawiasz się jakiegoż rodzaju praktyki oni robili.

Jednym z większych problemów jaki można napotkać podczas posługiwania się wyłącznie Pismem Świętym… Poprzez używanie samego tylko Pisma do ustalenia sposobu praktyk chrześcijańskich nie można dowiedzieć się nawet w połowie na temat tego, co robili dawni chrześcijanie,… więcej niż w połowa [pozostaje zakryta].

Oczywiście, wiele rzeczy było przekazywanych w tradycji przekazu ustnego, ale oni [tłum. prawdopodobnie chodzi o stolicę apostolską] nie chcieli tego zaakceptować.

Jak więc mamy odprawiać eucharystie, jeżeli [tak naprawdę] nie wiemy jak robili to apostołowie *19*; Jeżeli nie zaakceptujemy tekstów z III i IV wieku jako normatywnych, to co mamy zrobić? Przecież nie cofniemy się w przeszłość, aby podpatrzeć jak Jezus odprawiał eucharystie, więc powtarzamy po prostu słowa, które zostały ustanowione oraz jakieś dodatkowe modlitwy. Ale to nie jest żywa tradycja.

To jest właśnie problem, który ortodoksi wschodnich chrześcijan oraz rzymskokatoliccy mówią o protestantyzmie, że były inne sposoby poznania tego co robili apostołowie oprócz prostego odwoływania się tylko do tego, co w Piśmie Świętym.

Pismo Święte nie zostało napisane jako kompletny spis tego jak przeprowadzać rytuały lub jak celebrować sacrum. A co z medytacją? Co z wieloma innymi rzeczami, których jesteśmy dzisiaj ciekawi?

Nawet jeśli czytamy ewangelie gnostyczne lub teksty z Nag Hammadi, to jest to bardzo frustrujące. Ponieważ oni rzeczywiście nawiązują w nich do wykonywanych ceremonii, rytuałów, praktyk modlitewnych, praktyk medytacyjnych, a nawet praktyk przy użyciu mantry. Jednakże nie opisują jak dokładnie to robili. Tylko o tym delikatnie wzmiankują, że robili mantrę lub pojedynczą sylabę, samogłoskę, która była inkantowana. Jednak nie wiemy jak dokładnie to robili.

Wszystko czego potrzebujemy, to nauczyć się tego od kogoś, kto faktycznie to robił. Widzicie więc.




Ewagriusz z Pontu

Z tego powodu zależało mi na użyciu pewnych rzeczy z materiałów gnostycznych lub ascetycznych. Wolę posługiwać się nazwą ‘literatura ascetyczna’, ponieważ jak dobrze wiecie kodeksy z Nag Hammadi były zachowywane przez społeczność mnichów chrześcijańskich. Cokolwiek oni robili, to teksty te były uważane za użyteczne w ich medytacjach.

Znajduje bardzo wyraźne powiązania… lubię używać słowa ‘trajektorie’. Dobrze, wracając do nowotestamentowego zainteresowania ascetyzmem oraz również mistycznymi doświadczeniami takimi jak mistycyzm merkaba i w tym, co jest napisane w tych materiałach z Nag Hammadi, a następnie idąc dalej do postaci takich jak Ewagriusz [Ewagriusz z Pontu (345(6)-399)], który pochodził z tej części Azji Mniejszej [o. Francis pokazuje na mapie – zapewne obszar północnej Turcji], ale stał się diakonem w Konstantynopolu.


Następnie po tym jak wdał się w pewne kłopoty z kobietą z wyższych sfer udał się do Jerozolimy, aby stać się mnichem. Był pod opieką kolejnej wielkiej damy Melani [Melania Starsza (zm. 409)] oraz Włocha, Rufina [Rufin z Akwilei (345-410)].

Rufanes i Melania założyli szkołę – możemy powiedzieć, że szkołę mistycyzmu – na Górze Oliwnej i nauczali Ewagriusza, który był już w tym czasie bardzo wykształcony, jednym z największych teologów Konstantynopolu w tamtych czasach. Pobierał nauki od wielkich ojców Kapadocji: Bazylego [Bazyli Wielki (329-379)] i dwóch Grzegorzów [Grzegorz z Nyssy (335-385) i Grzegorz z Nazjanzu (330-390)].

Po pewnym czasie przebywania z nimi wysłali go do tego obszaru [znów wskazanie na mapie], południowy zachód Aleksandrii. Żył w Nitrii oraz Kellia – wspaniałych (w późnym okresie IV wieku) ośrodkach monastycyzmu hermetycznego.

Wtedy napisał trzy wspaniałe książki, które powinny znaleźć się u każdego na półce :-)

Ta, którą łatwo odszukać to The Praktikos oraz Chapters on prayer. Ja ją nazywam siamatha [medytacja uspokojenia] i wipasiana [medytacja wglądu] w chrześcijańskim stylu :-) Dobrze… są to podstawowe praktyki medytacyjne badania myśli *20*. Jest bardzo dobra w użyciu i znajduje się w serii Ojców Kościoła.






Następnie Évagre le Pontique, Le gnostique [A. & C. Guillaumont, Gnosticus. Paris: Éditions du Cerf, 1989] *21* to numer dwa i z tego co mi wiadomo nie została przetłumaczona na angielski. Tutaj mamy opis guru! Kim jest osoba, która jest zdolna prowadzić cię duchowo.

Wiecie, przychodzą mi na myśl wersy Aśwaghoszy opisujące mistrza duchowego *22*, bo to jest właśnie chrześcijańska wersja tego dzieła. To jest niezwykle interesujące i [równolegle] niezwykle trudne.



Następnie :-) … prawdziwie przerażająca… :-) :-)… jeden z moich przyjaciół dostaje szału na punkcie tego typu rzeczy :-)… Kephalaia Gnostica *23* to rozdziały dotyczące wiedzy sekretnej lub inaczej wiedzy intuicyjnej. Dzieło to ma 6 rozdziałów po 90 paragrafów każdy. Żaden z paragrafów nie koncentruje się tylko na jednym temacie. Kolejne zagadnienia dokładane są w każdym następnym paragrafie. 240 fragmentów pozostawiono w grece, a reszta jest w starosyryjskim.

Były dwie wersje w starosyryjskim. Jedna pisana najwyraźniej dla głupich mnichów :-), a druga dla mnichów inteligentnych :-). Jednakże nawet wersja dla głupich mnichów wymagała sporej znajomości matematyki i medycyny, aby móc to pojąć.

To niesamowite jak prowadzi cię od samego początku, poprzez [opis] relacji z nauczycielem, poprzez niezwykle wymagający, można by rzec system koanów. Jest tam 540 koanów nad którymi musisz medytować, aby dotrzeć do punktu prawdziwego osiągnięcia, które może być opisany jedynie jako niedualny stan.

Już sam początek zapowiada, do czego to zmierza. To tak jak u Hindusów zaczynasz w miejscu końca. Jest tam powiedziane: „Nie istnieje nic, co przeciwstawiałoby się pierwotnemu dobru, ponieważ jest ono dobre w samej swej esencji a nic nie może stać w opozycji do tej esencji”.

Dobrze. Innymi słowy jest tu powiedziane, że my i Bóg w jakiś sposób naprawdę jesteśmy mistyczną jednością. Od tego zaczynamy i do tego zmierzamy. Tam musimy się dostać.

To naprawdę zadziwiająca praca, niewiarygodnie szczegółowa. Widzimy jak mnich będący w tym procesie przechodzi od radykalnego wyrzeczenia się [świata] do niewiarygodnego objęcia wszelkich zjawisk [tego świata].


Dzogczen, wyrzuceni mnisi nestoriańscy

Pomyślmy teraz przez chwilę o tym o czym mówiliśmy wcześniej na temat rzeczy powracających do swego źródła, medytacji wymagających skoncentrowanej uwagi, uspokojenia umysłu, a następnie zrelaksowania umysłu – wszystkich tych wzorcach widocznych w naukach dzogczen.

Czy możliwe jest, że mamy tu jakiś związek? Mogę wam powiedzieć, że to byłoby uderzające dla paradygmatu praktykujących dzogczen, gdyby pomyśleli, że ich wspaniałe praktyki wadżrajany dotarły do nich z chrześcijańskiego Egiptu IV wieku. :-)

Jednakże są bardzo wyraźne powiązania. Niektóre z tych powiązań badał ojciec Robert Beulay [1927-2007], belgijski karmelita i przedstawił w swojej książce „The formless light” [tłum. wydana jedynie po francusku: La lumière sans forme: introduction à l'étude de la mystique chrétienne syro-orientale, Éditions de Chevetogne, 1980]. Ta niesamowita mała książka jest zbiorem nestoriańskich pism chrześcijańskich, zasadniczo z obszaru Iraku, Kataru i Iranu w V, VI, VII, VIII wieku, w okresie mostowym pomiędzy Ewargiuszem i wzrostem dzogczen – jak to odnajdujemy w manuskryptach ‘Dong Wang’, w północnym Tybecie, począwszy od VIII wieku.

Mnisi, którzy napisali te naprawdę zadziwiające rzeczy – o których naprawdę chciałbym mieć więcej czasu, by móc wam przeczytać z tej właśnie książki – zostali wyrzuceni z kościoła nestoriańskiego ponieważ niektóre z ich poglądów były zbyt radykalne dla nestorian.

Samantabhadra yab-yum
Gdzież oni poszli? Gdzież oni poszli? Trzymam właśnie fotografię thanki [obraz buddyjski w postaci zwoju] z Dolpo w północnym Nepalu. To thanka bonpo, która ukazuje kobietę,… tzn. żeńskie bóstwo przystrojone ornamentami, itp. Nad jej głową znajduje się [postać] Pierwotnego Buddy, Samantabhadry.

Dookoła niej znajdują się cztery stworzenia. Powiedzmy górscy jeźdźcy, oraz cztery postaci anielskie, postacie dakini. Na dole znajduje się siedem mis ofiarnych.

Czy możliwe, że jest to nestoriańska księga objawień przełożona na praktyki bóstw bonpo? *24* Nie wiem. Są to rzeczy, które dopiero powinny zostać odkryte i głębiej zbadane. Jednak, coś jest na rzeczy.

Istnieją zdecydowane różnice pomiędzy tym, co nazywamy praktykami dzogczen kultywowanymi przez bonpów i przez szkołę buddyzmu tybetańskiego ningmapa a wszystkimi innymi praktykami tantrycznymi. Ningmapowie oraz bonpo twierdzą, że [dzogczen] to sam szczyt praktyki, najwyższa praktyka.


Garab Dordże
Garab Dordże

Mówią, że pochodzą z Zachodu, od kogoś kogo nazywają Garab Dordże [tłum. ur. III w p.n.e. za: Namkai Norbu, Kryształ i ścieżka światła: sutra, tantra, dzogczen] Garab Dordże oznacza: błoga, uradowana, szczęśliwa wadżra.

Historia życia tej oczywiście na wpół legendarnej postaci brzmi jak zniekształcona wersja życia Chrystusa. Pozwólcie, że przedstawię kilka punktów.

Jego matka jest zarówno mniszka oraz królową [tłum. była córką króla, nazywała się Sudharma]. Jest zawstydzona swoją ciążą, która jest cudem. On umiera i powraca jako dobry zombi [tłum. za Namkhai Norbu, Kryształ i ścieżka światła, "Matka ukryła je w dole wypełnionym żużlem. Kilka dni później, żałując popełnionego czynu wróciła, aby odnaleźć dziecko, zobaczyła, że promieniuje ono zdrowiem i bawi się popiołami tam, gdzie je zostawiła. Wtedy na dworze zaakceptowano fakt, że jej dziecko było cudowną inkarnacją wielkiego nauczyciela. W spontaniczny i niewyuczony sposób, jakby z pamięci, wielkiej przejrzystości umysłu, dziecko zaczęło recytować podstawowe tantry"]

Rolang, Tybetańczycy często mówią o tych rolangach, czyli ciałach umarłych, które ożywają i chodzą dookoła. Zazwyczaj są one upiorne, straszne, lecz ten jest dobry :-) Jest wiele innych podobnych rzeczy w tej naszej krótkiej biografii Garaba Dordże.

[Czasami] mówimy o Jezusie udającym się do Kaszmiru i innych tego typu zagadnieniach, ale tutaj mamy coś o wiele bardziej wiarygodnego. Garab Dordże jest ważną postacią w tradycji dzogczen. Czy mogłoby być tak, że Garab Dordże był mnichem, który nawiał swoim nestoriańskim biskupom? :-)

[tłum. biorąc pod uwagę fakt, że czasy urodzonego w Syrii mnicha Nestoriusza to IV/V w. n.e., a narodziny Garaba Dordże datowane są na III w. p.n.e., to trudno podtrzymywać taką hipotezę]

A może była to cała społeczność mnichów, która powiedziała: dobrze, musimy się usamodzielnić i następnie zaczęła wcielać się do świata wadżrajany z Himalajów, po to, by móc kultywować praktyki, które znali i osiągnąć świadomości jedności, dostąpić bezforemnego światła.

Co mogło nawet umożliwiać im zrealizowanie wybitnych rzeczy po śmierci. Gdyby pozostali na miejscu, to nie mogliby tego dokonać ze względu na istniejące prześladowania.

Pozostawię Was z tą myślą i przejdę do konkluzji.




Konkluzja

Oczywistością jest, że potrzebujemy nowego rodzaju instytucji monastycznych, w których kontemplatywne praktyki i badania naukowe były by ze sobą zharmonizowane.

Musimy powrócić do myśli z czasów świetności alchemii. Powinniśmy pomyśleć o: wielkich tantrycznych ośrodkach w Tybecie, wielkich klasztorach takich jak Cluny, kontemplatywnych think tankach takich jak monastyry kartuzjańskie, ośrodkach odosobnień całożyciowych – kartuzjańskich czy również drikung.

Nastał czas, aby przywrócić do naszego świata kulturę kontemplatywną. Trudno zaprzeczyć nadzwyczajnym właściwościom oświadczeń dotyczących: istnienia ciała tęczowego, zmartwychwstanie – cielesnym efektom praktyki kontemplatywnej; przeżycia po śmierci, które jest jakościowo różne u tych, którzy medytują.

Jeżeli dokładnie rozważymy, to zgodnie z tymi twierdzeniami wciąż mamy wybór odnośnie naszej przyszłości. Nasz gatunek nie musi podążać w kierunku robotów czy maszyn. Jest taka książka „Physics of immortality” [pol. Fizyka nieśmiertelności] Franka Tiplera, profesora, który twierdzi, że prędzej czy później będziemy musieli pracować nad tym, by stać się czymś w rodzaju świadomych maszyn.

Czymś w rodzaju świadomości rezydującej [w ciele], którego każdą molekułę będzie można w przyszłości [dowolnie] syntetyzować do postaci klonu. W wyniku tego jeszcze bardziej uwydatni się rozgraniczenie pomiędzy bogatymi i biednymi, wykształconymi i pozbawionymi edukacji…. Albo[wyłoni się] nawet jeszcze bardziej niesprawiedliwy podział pomiędzy genetycznie doskonałymi panami świata i genetycznie wytworzonymi domowymi niewolnikami.

Wskazujemy na różne kierunki [w jakie może podążyć ludzkość]. Są one tak różne jak pole ludzkich potencjałów… jak różnice pomiędzy ogromnie wzrastającym genetycznie modyfikowanym rolnictwem a ginącym organicznym rolnictwem biodynamicznym, gdzie warzywa i owoce selekcjonowane są naturalnie.

Ten kontrast [coraz bardziej się uwidacznia]. To różnica pomiędzy tworzeniem świata, w którym [po prostu i naiwnie] chcielibyśmy żyć bez bomb i zagrożeń a podjęciem się trudniejszego zadania – zrozumienia historii, wierzeń, motywacji wszystkich kultur ludzkich bez prób unowocześniania, przerabiania na swoje, skażania czyichkolwiek wartości i kultury.

Oznacza to również, że religia na zachodzie musi wyzdrowieć po świeckim transie, który przeważnie dominuje i przyczynia się do uciemiężenia praw rdzenia jej wewnętrznej mądrości… szczególnie przez ostatnie 300 lat, ale nie tylko.

Oznacza to odkładanie oświecenia – przykro mi – na później. Za jednym razem dla wszystkich. Możemy być wdzięczni za polityczne i naukowe wolności, mam jednak nadzieje, że okażą się teraz alergiczne w stosunku do swego [aktualnego] braku duchowej głębi.

Obecnie nastała era sprzyjająca religijnemu dialogowi, dzięki któremu religia ma szansę odzyskać kontemplatywny wymiar, z którego została oddarta. Nie muszę tego katalogować i przytaczać przykłady. Jednak mam nadzieję, że Wy wszyscy przestudiujecie to głęboko, ponieważ polityczny i ekonomiczny postęp, który istnieje wszędzie, od Hiszpanii po Chiny i Japonię, wykorzystywany jest w celu niszczenia kultury kontemplatywnej. Wszędzie tam istnieje wiele tego podobieństw. Wiele.

Dobrze.

Tak wiec, obecna sytuacja czyni wielu z nas niecierpliwymi nawet w odniesieniu do tradycyjnych struktur mistycznego i kontemplatywnego treningu, który w jakiś sposób zdołał przetrwać pośród rzezi, ognia, bombardowań, egzekucji, błędnej edukacji. Wiele z tych instytucji źle się miewa.

Ma miejsce pewnego rodzaju święta niecierpliwość pośród ludzi, którzy widzą, co powinno być zrobione i nie mogą się tego doczekać. Na szczęście równolegle znajdujemy instytucje i źródła, które wspierają tę wizję poprawy. Wytężymy każdą zdolność [możność], by poczynić tego rodzaju progres dla wszystkich ludzi, a także dla wszystkich form życia.

[Tym naszym progresem jest] poprawa praktycznej, intuitywnej, mistycznej, kontemplatywnej duchowości. Chcemy odnaleźć prawdę wielkich tradycji odkrywanych i nauczanych w każdym wieku… z wyjątkiem naszego obecnego.

[Ze smutkiem] spoglądamy na młodych ludzi, którzy nawet nie zdają sobie sprawy, że ta mądrość istnieje. Chcemy zniszczyć [przedrzeć się przez] tę barierę wzniesioną przez ten wielki Projekt Gemini obecnie już nieodpowiedniej nowoczesności.

Chcemy otwarcie obnażyć potęgę przemysłu rozrywkowego, który forsuje wizję szczęścia, prowadzącą jedynie do śmierci i rozpaczy. Przede wszystkim chcemy otworzyć drzwi do prawdziwego życia, dobra i współczucia.

Pokładane nadzieje i świat codziennie tracą w walce o całość. To nie kwestia, aby to udowodniać. Pytanie, jak każde wielkie pytanie dotyka kwestii życie i śmierć – to przeżycie czegoś autentycznego lub upadek tego gatunku zarówno ze względu na ewolucyjną i duchową nieadekwatność.

Jak nigdy dotąd przyszłość jest w naszych rękach.

Koniec




Źródło:
The Raibow Body Phenomenon" with Father Francis Tiso, Implications for Research and Religion, Institute of Noetic Sciences, IONS Library - link do nagrania audio



Przypisy tłumacza:

*1* Można się domyślać, że chodzi o osobę, która zapowiadała prezentacje o. Tiso [w dostępnym materiale nie ma zapisu jej wypowiedzi]

*2* W ujęciu buddyjskim reinkarnacja nie obejmuje możliwości odrodzenia się jako np. drzewo, czy głaz. Zawsze odnosi się do istot czujących i można by rzec obdarzonych świadomością. Drzewa, głazy, itp. mogą być miejscami zamieszkałymi przez istoty na różnych płaszczyznach egzystencji – zarówno dostępnych zwyczajnej ludzkiej percepcji (np. mrówki, robaki) oraz mniej dostępnych dla zwyczajnej percepcji.

*3* The Future of the Body, Michael Murphy

*4* Brat Dawid Steindl-Rast (ur. 12.07.1926, Wiedeń) katolicki mnich, benedyktyn znany z aktywnego uczestnictwa w dialogu międzywyznaniowym oraz ze swojej pracy nakierowanej na współdziałanie duchowości i nauki. Strona internetowa brata Davida gratefulness.org

Ojciec Francis uważa brata Davida za swojego głównego nauczyciela duchowego, który prowadzi go od 40 lat (info na domowej stronie ojca Francisa)








*5* Healing and remembrance meeting - rodzaj spotkań poświęconych upamiętnianiu tragicznych wydarzeń oraz modlitwie uzdrawiającej, kojącej rany – np. dla rodziców, którzy stracili dziecko; dla bliskich ofiar katastrofy, itp.

*6* Warto sięgnąć do materiałów źródłowych, np. takich jak: „Praktyka dzogczen” – Longcien Rabjam (Longczenpa), Norbu, 2010.

Żyjemy w dość dziwnych i chyba jednak szczególnych czasach, ponieważ każda wystarczająco zainteresowana osoba we względnie dowolnym punkcie naszego globu ma możliwość dostępu do chociażby pobieżnych, lecz jednak rzetelnych materiałów źródłowych na tak kuriozalny temat. Są one obecnie coraz częściej publikowane. Jeszcze całkiem niedawno traktaty i komentarze nauk dzogczen były z istotnych powodów udostępniane w bardzo wąskim kręgu.

Tulku Thondup, tłumacz, autor przedmowy i komentarzy do „Praktyki dzogczen”  w następujący sposób wyraża się o aktualnych zmianach w tym zakresie - zacytuje dłuższy fragment ponieważ dobrze ukazuje powody, dla których tak niebywałe zjawiska jak, np. dematerializacja ciała, tęczowe ciało, stają się obecnie przedmiotem coraz bardziej poważnie traktowanych badań i dociekań:

Tulku Thondup
"Współcześnie, jako że zmienia się kulturowy kontekst tej tradycji, zarówno nauki tantryczne jak i Dzogpa Czienpo są przekazywane publicznie wielu ludziom, którym czasem brak wiary, którzy czasami nie wykonali nawet praktyk wstępnych albo nie otrzymali wprowadzających inicjacji. Głównym celem wielu tak zwanych mistrzów i ich uczniów stały się niestety sprawy światowe i zmysłowe. 


A z drugiej strony istnieje wielu poważnych ludzi zaangażowanych w Dharmę, którzy chcieliby studiować Dzogczen powodowani autentycznym zainteresowaniem, i którzy są już gotowi na te nauki dzięki wcześniejszym studiom i ćwiczeniom. Brak instrukcji i literatury dostępnej w zachodnich językach sprawia, że takie osoby nie mogą zrobić zbyt wielkich postępów na tej ścieżce. W takiej sytuacji pisanie i tłumaczenie takich nauk, a co za tym idzie upublicznianie ich, stanowi poważną decyzję. 


Patrząc realistycznie - współcześnie nie ma szans, by nauki te zostały zachowane i praktykowane w tradycyjny sposób, jedynie przez tych, którzy są na nie gotowi. Jedynym wyjściem jest zatem oszacować, jak należy je przedstawić, aby w miarę możliwości przyniosły jak największy pożytek ludziom, do których trafią.

Wziąłem to wszystko pod uwagę i doszedłem do wniosku, że spróbuję przetłumaczyć i udostępnić te oryginalne pisma, autentyczne słowa pochodzące od Oświeconych, niesplamione współczesnymi intelektualnymi rozważaniami naszego materialistycznego świata (...)


Jeszcze kilka lat temu byłem przeciwny publikowaniu i udostępnianiu wszelkich tantrycznych tekstów tym, którzy nie otrzymali inicjacji. Pewnego dnia zobaczyłem manuskrypt tantrycznego tekstu rytualnego przełożony przez pewnego [zachodniego] uczonego, który zamierzał go opublikować. Ku swemu zaskoczeniu stwierdziłem, że moje tłumaczenie tegoż tekstu było nieco bardziej trafne. Skłoniło mnie to do wysłania własnego tłumaczenia do publikacji, aby zachować ten święty tekst w lepszej postaci. Od tego momentu zmieniło się moje nastawienie do tłumaczeń i wydawania tekstów"


*7* Tsultrim Alione, Kobiety Mądrości. Tajemne życie Macik Labdron i innych Tybetanek, Wydawnictwo A










Dilgo Khyentse Rinpocze (z lewej), Trulshig Rinpocze


*8* Być może ojcu Tiso chodzi nie tylko o doniosłość osoby J.Św. Dilgo Khyentse Rinpocze, lecz również o jego bardzo imponującą posturę. Rinpocze był potężnym mężczyzną.










Dawid Germano (z prawej)
*9* Dawid Germano, University of Virginia, sylwetka naukowa, bibliografia:

http://artsandsciences.virginia.edu/religiousstudies/people/dfg9w.html,

http://people.virginia.edu/~dfg9w/bibliography.html









*10* Umysł – to niezwykle obszerny i jeden z kluczowych terminów zarówno w ujęciach hinduskich oraz buddyjskich. Posiada ogromną ilość precyzyjnych, acz i różnorodnych znaczeń. W tym miejscu – umysł – odnosi się do codziennego, uwarunkowanego stanu mentalnego jednostki ulegającej uporczywej dualnej iluzji ja-inni.

*11* Dla przykładu - jednym z pierwszych tego typu tematów medytacyjnych jest zjawisko nietrwałości. Wprawdzie wielu ludzi żyje w sposób aktywnie wzbraniający się przed myślami o zmienności i kruchości rzeczy, zjawisk, siebie samego itp., to jednak sięgając do obszernej literatury na ten temat, a także podając nietrwałość własnej wstępnej obserwacji i analizie można całkiem łatwo i precyzyjnie zrozumieć to czym ona jest, jak bardzo jest wszechobecna i jakie pociąga to za sobą następstwa, itp.

Młodość

Sprawność
Zdrowie
Uroda
Sława
Władza
Bogactwo & autorytet
Wszystkie istoty, m.in. przedstawione na powyższych wizerunkach; wszystkie zjawiska i przedmioty podlegają nieustannym zmianom. Szczęście, sukces, rozkwit zamieniają się w rozpacz, upadek i więdnięcie. Po okresie beznadziei przychodzą dobre czasy. To wszystko proste odwiecznie i monotonnie powtarzane fakty.


Jednakże, przykładając do tego miarę medytacyjną, to nawet wnikliwe, intelektualne zrozumienie nietrwałości to dopiero pierwszy krok i dalekie jest jeszcze od urzeczywistnienia i przesiąknięcia prawdą o nietrwałości.

W podobny sposób traktowane są kolejne, coraz bardziej zaawansowane i szczegółowe tematy i obiekty medytacji.












*12* ze względu na totalną ciemność nie docierają z zewnątrz żadne bodźce wzrokowe.

*13* Projekcje – chodzi o projekcje własnego umysłu; to co zazwyczaj bierzemy za rzeczywistość, wszystko to, co nas otacza i wszystko to, co się wydarza, zgodnie z ujęciem buddyjskim jest jedynie ułudą, iluzją, projekcją własnego umysłu. Wszystko to nie jest realne w taki sposób jak nam się zazwyczaj wydaje. Odosobnienie w ciemnościach jest techniką, która w praktyczny i namacalny sposób pozwala doświadczyć tego typu postulatów filozoficznych. Przestają one być jedynie czymś teoretycznym, a stają się żywym doświadczeniem.

*14* Pomaganie jest wtedy autentyczne – tzn. nie jest zgadywaniem, ani wydawaniem się, co jest dobre dla osoby, której udziela się takiej, bądź innej pomocy. Osoba zrealizowana widzi inne istoty na wskroś i postrzegając wszelkie zakryte uwarunkowania tych istot oraz całej sytuacji, zna dalekosiężne konsekwencje wszelkich możliwych działań pomocowych. Wybiera wtedy takie działanie, które nie tylko niesie jakąś doraźną korzyść, lecz przede wszystkim ustawia istotę na ścieżce do trwałego szczęścia i oświecenia – być może czasami nawet wbrew doraźnej korzyści.

Same dobre intencje i działania pomagania – bez oświeconego wglądu – są niewystarczające. Bo przecież ile razy wydarza się tak, że to co wydawało się pomocą, korzyścią, po pewnym czasie staje się źródłem kolejnych utrapień.

*15* Swarga - wg. hinduizmu, to układ niebiańskich światów, które ulokowane są na szczycie oraz powyżej Góry Meru. Swarga postrzegana jest jako bardzo szczęśliwe i pełne błogości miejsce przejściowe, do którego można dostać się prowadząc prawe życie, wypełnione dobrymi czynami, pomaganiem innym.  Nie jest to jednak cel duchowej praktyki, gdyż ma charakter jedynie czasowy - trwa do czasu wyczerpania się nagromadzonego pozytywnymi czynami potencjału - i nie stanowi właściwego wyzwolenia.

*16* Hayward J.W., Varela F.J., Gentle Bridges: Conversations with the Dalai Lama, Shambhala Publications, 2001
 
*17* Etnicznie rzecz ujmując, zaratusztrianami są potomkowie Persów. Persowie zaś to starożytny lud pochodzenia irańskiego. W świadomości europejskiej, a zarazem w językach europejskich do całkiem niedawna, bo jeszcze kilkadziesiąt lat temu na określenie Iranu używało się nazwy Persja. Tym samym zaratusztrianizm to religia o pochodzeniu irańskim. Współczesny Iran to jak wiadomo państwo islamskie. Równie dobrze wiadomo o głębokim konflikcie arabsko-izraelskim. Tym samym zrozumiałe jest potoczne niedowierzanie w odniesieniu do twierdzeń o pokrewieństwach łączących judaizm z perskim (w domniemaniu irańskim, w domniemaniu islamskim) zaratusztrianizmem.
Ojciec Tiso mówi następnie o oczywistości tych pokrewieństw, co jest jak najbardziej uzasadnione biorąc pod uwagę, że Parsowie zwani też Zaratusztrianami, to tak naprawdę ci Persowie, którzy w VIII wieku uciekli z Persji przed muzułmańskimi prześladowaniami i osiedlili się w Indiach, gdzie po dziś dzień mogą kultywować swoją religię.
 
*18* Ezechiel, 37, Dolina wyschłych kościlink
 
*19* Fragment definicji sakramentu eucharystii z wikipedii: „Jest faktem ogólnie uznanym przez historyków wczesnego chrześcijaństwa oraz teologów, zarówno egzegetów biblijnych jak i liturgistów, że opisy sprawowania i ustanowienia Ostatniej Wieczerzy-Eucharystii przez Jezusa, zachowane w pismach Nowego Testamentu, powstały całe lata po tym wydarzeniu”
 
*20* Posłuchaj przypowieści mądrościowych Ewagriusza z Pontu – fragment nagrania o badaniu myśli (czyta Jakub Kosiniak – zielony przycisk play na dole strony) - link
 
Wybór cytatów Ewagriusza „O modlitwie” - link
 
http://evagriusponticus.net/ – Rzetelna strona poświęcona Ewagriuszowi
spis pism Ewagriusza (69 pozycji) - link
bardzo bogata bibliografia prac (książek i artykułów) poświęconych Ewagriuszowi (ok. 613 pozycji) - link
  
http://www.ldysinger.com/Evagrius/00a_start.htm – strona z przekładami kilku prac Ewagriusza, wraz z dobrą bibliografią
Ewagriusz, Praktikos, (English) - link
Ewagriusz, On Prayer - link

*21* Ewagriusz, Gnostikos, (English) - link

*22* Chodzi zapewne o nieprzetłumaczony na polski tekst Aśwaghoszy (Aryashury), Fifty Verses of Guru Devotion (Piędziesiąt wersów o oddaniu dla mistrza):
Kompletny tekst z komentarzem Geshe Ngawang Dhargey
1. wersja w formacie PDF (pełny komentarz) - link
2. wersja online (komentarz skrócony) - link

Pięćdziesiąt wersów (bez komentarza) - link 

Streszczenie: 3 cechy właściwego ucznia; 10 cech właściwego guru - link










*23* Ewagriusz, Kephalaia Gnostica, (English) (przełączanie pomiędzy sześcioma centuriami /rozdziałami/ po lewej stronie tekstu) - link

*24* Zastanowienia ojca Tiso nie znajdują potwierdzenia w tradycyjnych źródłach buddyjskich, ukazujących historię przekazu nauk dzogczen. Ojciec Tiso odwołuje się do okresu VII wieku n.e., gdy nauki buddyjskie, w tym dzogczen były przeszczepiane do Tybetu przez indyjskiego mahasiddhę Padmasambhawę. Jednakże, buddyjskie praktyki dzogczen w Indiach mają znacznie starszą tradycję niż powstały w IV/V w. n.e. ruch nestoriański. Dodatkowo nauki dzogczen, na które powołuje się tradycja bonpo, istniejąca w Tybecie przed wprowadzeniem buddyzmu mają swe źródła również w okresie daleko bardziej odległym.